Ustawodawcy pod lupę wzięli ich podejście do konkurencji, wykorzystywanie danych i niebotyczne dochody, zarzucając, że mają zbyt duże wpływy na rynku, zagrażają rywalom, a czasami nawet demokracji.
– Założyciele Stanów Zjednoczonych nie pokłoniliby się przed królem. My też nie powinniśmy się kłaniać przed władcami internetowymi – stwierdził David Cicilline, przewodniczący panelu antymonopolowego.
Środowe przesłuchanie to kulminacja trwającego ponad rok śledztwa kongresowego, którego celem było ustalenie, czy te cztery dominujące firmy nadużywają swojej władzy i wpływów na internetowym rynku. Było to zarazem najpoważniejsze przesłuchanie tego typu od 1998 r., gdy przed Kongresem w sprawie Microsoftu zeznawał Bill Gates.
Najbardziej oczekiwanym było wystąpienie Jeffa Bezosa, szefa Amazonu, który po raz pierwszy przesłuchiwany był w Waszyngtonie. Bezos jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Przyznał, że Amazon dopuszcza się używania danych innych sprzedawców korzystających z tej platformy. Inni też nie zaprzeczali zarzutom.
Demokraci skupiali się głównie na tym, jak firmy te traktują konkurencję, republikańscy kongresmani zarzucali im natomiast, że dopuszczają się politycznej cenzury, niesprawiedliwie traktując kręgi konserwatywne.