Zachowanie Michała Szydłowskiego przypomina nieco historię Otto Schimka (1925–1944), austriackiego żołnierza Wehrmachtu, który został rozstrzelany w Lipinach za odmowę wykonania wyroku śmierci na polskich cywilach podczas II wojny światowej. Problem w tym, że informacji na temat Szydłowskiego jest jak na lekarstwo – i to przyznają sami historycy IPN. Nie ma pewności, kiedy i gdzie się urodził, kiedy wstąpił do wojska, gdzie walczył, jaki miał stopień.
W 2019 roku jego szczątki zostały odnalezione w Kosinie na Podkarpaciu i pochowane na miejscowych cmentarzu. – Nie znaleziono przy nich nieśmiertelnika – mówi nam dr Piotr Szopa z rzeszowskiego oddziału IPN.
Instytut poszukuje osób, które zabrały dokumenty żołnierza, aby przekazać je rodzinie zmarłego. – Wyruszyły one na zachód prawdopodobnie w 1945 r. – dodaje dr Szopa.
IPN zna nazwy niemieckich jednostek wojskowych, które stacjonowały pod koniec wojny na tym terenie, oraz nazwiska żołnierzy, którzy „polegli na wschodzie". Nie ma w nich jednak adnotacji o żołnierzu, który został zabity bez wyroku sądu przez dowódcę.
Być może nowe światło na tę postać rzuci śledztwo, które właśnie rozpoczął pion śledczy IPN w Rzeszowie. Dotyczy ono usiłowania zabójstwa 13 cywilów w lipcu 1944 r. w Kosinie przez Niemców. Z kwerendy archiwalnej wynika, że „w gminie Kosina znajduje się miejsce pochówku Michała Szydłowskiego, żołnierza niemieckiego, pochodzenia polskiego rozstrzelanego przez Niemców w lipcu 1944 r., który stanął w obronie dziesięciu Polaków, którzy mieli być zamordowani". Kluczowa jest relacja mieszkanki miejscowości Józefy Bieniek, która w czasie wojny miała kilka lat. Z jej wspomnień wynika, że w lipcu 1944 r. w czasie przechodzenia frontu przez Kosinę jej rodzina i sąsiedzi ukryli się w piwnicy ziemnej. O fakcie tym wiedział Michał Szydłowski – Polak pochodzący ze Śląska, wcielony do armii niemieckiej. Miał on tej rodzinie pomagać, także przeprowadzić ich w bezpieczne miejsce w wypadku przesunięcia się frontu. O jego działaniu dowiedział się dowódca, który polecił cywilom opuścić kryjówkę i zagroził, że ich rozstrzela. Wówczas Szydłowski upadł przed nim na kolana. Polacy odebrali to jako prośbę o pozostawienie ich przy życiu. Oficer niemiecki odstąpił od rozstrzelania cywilów.