Zapracowany Olsztyn

Dlaczego tłumy nagle zniknęły z urzędów pracy

Publikacja: 07.01.2008 02:59

Zapracowany Olsztyn

Foto: Rzeczpospolita

Z okien Miejskiego Urzędu Pracy w Olsztynie widać największy na Warmii i Mazurach zakład – francuski Michelin. Przez lata bezrobotni, którzy przychodzili tutaj szukać pracy, spoglądali na biurowce i hale produkcyjne firmy jak na ziemię obiecaną. Dziś w Michelinie pracę można dostać od ręki. Pośredniak oferuje nawet specjalne kursy przygotowujące do pracy przy produkcji opon. Ale chętnych jest mniej niż ofert.Tłumy bezrobotnych znikły też z korytarzy urzędu. Tablice zalepione są kartkami z ogłoszeniami: poszukuję sprzątaczki, zatrudnię spawacza, informatyka, główną księgową, murarza, sprzedawcę. Pracodawcy dopisują proponowane zarobki. Sprzedawca – 1 tys. zł netto. Pomocnik na budowie może liczyć na płacę od 1,2 tys. zł do 2 tys. zł. Główna księgowa – 3 tys. zł brutto. Ogłoszenie dała nawet Miejska Komenda Straży Pożarnej w Olsztynie.

Obrazki z urzędu potwierdzają opublikowany kilka dni temu w „Rz” ranking miast,w których bezrobocie jest najniższe. Olsztyn zajął wysokie ósme miejsce. Pracy nie ma tutaj dziś tylko 4,6 proc. mieszkańców. – Mnie te dane w ogóle nie dziwią. Olsztyn już od kilku lat ma bardzo niskie bezrobocie – mówi Krystyna Dudzińska, zastępca dyrektora Miejskiego Urzędu Pracy. – Jest dobra koniunktura gospodarcza. W mieście powstają nowe miejsca pracy.

Zbigniew Dąbkowski (PO), przewodniczący rady miasta, właściciel piekarni i sieci sklepów z pieczywem: – Widzieliśmy te dane. Według mnie prawdziwy obraz sytuacji na rynku pracy w Olsztynie mielibyśmy tylko wtedy, kiedy znalibyśmy liczbę osób, która wyjechała do pracy za granicę. Bez tego te dane nam nic nie mówią – zaznacza.

W 2006 roku w wyborach samorządowych PO obiecywała ułatwienia dla przedsiębiorców przy zakładaniu działalności gospodarczej. Wybory w Olsztynie wygrała w cuglach. Utworzyła koalicję z klubem prezydenta miasta Czesława Małkowskiego.

Ułatwień nie wprowadzono do dziś. A zamiast nich w grudniu 2007 roku przedsiębiorcy dostali z ratusza listy z informacją, że miasto podnosi opłatę za dzierżawę wieczystą o 500 proc. Wcześniej rada przegłosowała uchwałę, w której nakazała w punktach handlowych otwartych po godz. 20 montować kamery. Oznaczało to, że minitoring miał być w kiosku z prasą czy nawet w kwiaciarni. Z uchwały wycofano się dopiero, kiedy jej absurd wytknęli radnym lokalni dziennikarze. Małkowski za to chwali się licznymi inwestycjami w mieście.

– Poza Michelinem, który deklaruje utworzenie nowych miejsc pracy, nie powstało nic wielkiego – mówi radny Dąbkowski. – Tylko centrum handlowe oraz hurtownia Makro. I tyle.

Dzięki tym inwestycjom przybyło raptem ok. 3 tys. miejsc pracy. Jakim cudem bezrobocie spadło więc do 4,6 proc?

Dąbkowski: - Na pewno dlatego, że część osób wyjechała z Polski.Dudzińska: – Nie przesadzałabym z tymi wyjazdami. Ale muszę przyznać, że od dwóch lat obserwujemy, że w czerwcu, kiedy kończą się studia i szkoła, rejestruje się u nas coraz mniej młodych osób.

Jak wielu młodych z tego regionu szczęścia za granicą pojechali szukać Leszek i Przemek. W 2004 roku ukończyli budownictwo na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Po obronie prac magisterskich wyjechali do Anglii. Pracowali na kolei w Londynie. Leszek po roku wrócił do Polski. Przemek zarejestrował na Wyspach agencję pośrednictwa pracy.

Wielu młodych olsztynian szuka pracy za granicą. Niektórzy woleli założyć własną działalność

Leszek próbował szukać pracy w kraju. Znalazł w Bartoszycach. Firma zajmowała się składaniem konstrukcji stalowych. Na rękę dostawał 2 tys. zł. Wytrzymał rok. W 2007 r. znów wyjechał do Londynu i zatrudnił się w firmie Przemka. Razem wrócili na Boże Narodzenie. Leszek znów został. Szuka pracy.

– Byłem ostatnio na spotkaniu. Firma budowlana oferowała mi 2 tys. zł na rękę za 13 godzin pracy w ciągu dnia, bez wolnych sobót. Później jeszcze zadzwonili i powiedzieli, że na umowie będę miał tylko 750 zł. Reszta będzie na czarno. Nie przyjąłem tej pracy. Szukam dalej. Zawsze mogę znów wyjechać – opowiada.

Jacek Jatkiewicz od 2003 roku był asystentem Mieczysława Aszkiełowicza, posła Samoobrony. Ukończył socjologię. Po wyborach 2007 roku musiał szukać pracy. Mógł pracować w starostwie powiatowym lub jako przedstawiciel handlowy.

– Nie pasowało mi ani jedno, ani drugie. Szukałem czegoś nowego – opowiada. W grudniu spakował plecak i wyjechał do Holandii. Pracuje w kuchni. – Za 12 godzin dziennie dostaję 2 tys. euro na rękę. Jest ciężko, ale ja tutaj przyjechałem zarabiać pieniądze. Więc nie narzekam. Do Polski wrócę chyba w lutym – mówi.

Olsztynianie zaczęli zakładać też własne firmy. Tylko w 2006 roku zarejestrowano w ratuszu 1,7 tys. nowych. A w 2007 r. było ich zaledwie 1,5 tys.

Własny biznes cztery lata temu zaczęła Ania, która wcześniej pracowała w biurze maklerskim. Zaczęła handlować mięsem z Rosją. – Wszystko szło dobrze do momentu embarga – wspomina. Musiała zawiesić działalność i podjęła pracę w jednym z olsztyńskich urzędów. Od kiedy zniesiono embargo, planuje powrót do handlu.

Niektórzy, rozpoczynając działalność gospodarczą, korzystali z pomocy urzędu pracy. W ubiegłym roku pięcioro młodych mieszkańców miasta założyło spółdzielnię socjalną. Każdy dostał ok. 7,5 tys. zł dofinansowania. – Nasza spółdzielnia prowadzi pub Mołotov Cafe w okolicach starego miasta – mówi Maciej Konarski. – Mieliśmy doświadczenie w organizacji koncertów. Ale zawsze musieliśmy płacić za wynajem sali. Wymyśliliśmy więc, że otworzymy własną knajpę – wspomina. Mołotov Cafe okazał się dobrym pomysłem. Znalazł rynkową niszę, bo spośród innych wyróżnia się tym, że nie promuje komercyjnej muzyki. Zamiast niej słucha się tam punka, ska czy jazzu. Trzy razy w tygodniu można się pobawić na koncertach. Niedawno lokal świętował rocznicę rozpoczęcia działalności.

Z okien Miejskiego Urzędu Pracy w Olsztynie widać największy na Warmii i Mazurach zakład – francuski Michelin. Przez lata bezrobotni, którzy przychodzili tutaj szukać pracy, spoglądali na biurowce i hale produkcyjne firmy jak na ziemię obiecaną. Dziś w Michelinie pracę można dostać od ręki. Pośredniak oferuje nawet specjalne kursy przygotowujące do pracy przy produkcji opon. Ale chętnych jest mniej niż ofert.Tłumy bezrobotnych znikły też z korytarzy urzędu. Tablice zalepione są kartkami z ogłoszeniami: poszukuję sprzątaczki, zatrudnię spawacza, informatyka, główną księgową, murarza, sprzedawcę. Pracodawcy dopisują proponowane zarobki. Sprzedawca – 1 tys. zł netto. Pomocnik na budowie może liczyć na płacę od 1,2 tys. zł do 2 tys. zł. Główna księgowa – 3 tys. zł brutto. Ogłoszenie dała nawet Miejska Komenda Straży Pożarnej w Olsztynie.

Pozostało 86% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni