Aleksander Potocki od 14 lat mieszka na Mazurach. Od czterech działa w stowarzyszeniu Sadyba. – Jestem dumnym członkiem założycielem stowarzyszenia – mówi.
W 2004 r. Sadybę wymyślili Danuta i Krzysztof Worobcowie. – Przyjechaliśmy na Mazury w 1992 roku i... zostaliśmy – mówią.
Sadyba od czterech lat walczy z drogowcami, którzy tną przydrożne aleje. Walczy o zapomniane, ale cenne budynki i inne dobra kultury pozostawione przez rdzennych mieszkańców. – Staramy się zachować wartości kulturowe i przyrodnicze Mazur – tłumaczą Worobcowie.
Kiedy stowarzyszenie zaczynało działać, miało niemal wszystkich przeciw sobie. Ludzie nie rozumieli, dlaczego przez kilka osób blokowana jest przebudowa drogi. Samorządowcy wściekali się, że znów ktoś z „obcych” próbuje zatrzymać rozwój gminy.
– Mieszkałem wcześniej w Berlinie, ale z żoną marzyliśmy o hodowli jeleni. Nie chcieliśmy zabijać zwierząt, tylko handlować ich porożem – wspomina Krzysztof Worobiec. Z wykształcenia jest geografem, żona Danuta skończyła ekonomię. – Z hodowli jeleni nam nic nie wyszło, a z czegoś musieliśmy żyć. Mazury na początku lat 90. to była prawdziwa pustynia turystyczna – opowiadają Worobcowie.