– Dzisiaj na podstawie stanu zdrowia osób starszych ocenia się stan rozwoju cywilizacyjnego kraju – mówi dr Wiktora Wróblewska, demograf ze Szkoły Głównej Handlowej. – Udało nam się zmniejszyć śmiertelność noworodków, ograniczyć umieralność kobiet, poprawić opiekę nad młodzieżą. Natomiast jeśli chodzi o opiekę nad ludźmi starszymi, pozostaje jeszcze bardzo wiele do zrobienia.
Eksperci na zlecenie Komisji Europejskiej oceniali stan zdrowia ludzi po pięćdziesiątce. Statystycznie Polacy mają przed sobą, w zależności od płci, od 17 (mężczyźni) do 20 lat zdrowego życia. Jesteśmy liderami w regionie, ale dużo brakuje nam do osiągnięć Zachodu. Przeciętnie dziesięć lat krócej w zdrowiu pożyją najgorsi w Europie Estończycy, ale dziesięć lat dłużej – Duńczycy, liderzy rankingu.
Artykuł publikuje najnowszy tygodnik „Lancet”. „Stan zdrowia ludzi jest silnie związany z dochodami całego kraju” – piszą eksperci.
– Ogromny wpływ ma na przykład wykształcenie: im wyższe, tym przewidywana długość życia dłuższa. Osoby wykształcone rzadziej wykonują wyniszczające, fizyczne prace. Mają wyższe dochody, lepszy dostęp do leczenia – wylicza Wróblewska. Unijni eksperci dorzucają długotrwałe bezrobocie: im więcej jest osób długo pozostających bez pracy, w tym gorszym zdrowiu są obywatele po pięćdziesiątce.
Chodzi też o pieniądze. Im więcej kraj wydaje na opiekę nad ludźmi w średnim wieku, tym dłużej utrzymują oni zdrowie. – Polska służba zdrowia nie jest przystosowana do zmian demograficznych – ocenia prof. Stanisława Golinowska, socjolog z PAN. – Osób starszych jest coraz więcej. Oferty zdrowotnej dla nich nie ma. Przeciwnie. Spada liczba lekarzy, pielęgniarek.