Podlaski samogon rządzi zimą

Święta, sylwester, a teraz atak mrozu. Dla bimbrowników z Podlasia to najlepsze tygodnie w roku. – Puszcza, warunki sprzyjają pędzeniu samogonki. Grzechem byłoby nie skorzystać. Zimno, więc trzeba się ogrzać – tłumaczy proboszcz

Publikacja: 07.01.2009 04:54

Policja na Podlasiu każdego roku zatrzymuje kilkudziesięciu bimbrowników. Zdarza się, że nielegalną

Policja na Podlasiu każdego roku zatrzymuje kilkudziesięciu bimbrowników. Zdarza się, że nielegalną produkcją zajmują się całe leśne osady bądź rodziny. Na zdjęciu bimbrownia ukryta w puszczy

Foto: Fotorzepa

Czarna Białostocka wygląda na miasto uśpione. Do niespełna dziesięciotysięcznego miasteczka 20 km na północ od Białegostoku gości przyciąga tylko sława zagłębia bimbrowniczego. – Rzeczywiście, mamy taką opinię. Ludzie chwalą sobie bimber naszych gospodarzy – przyznaje burmistrz Tadeusz Matejko.

Kilka spektakularnych policyjnych akcji sprawiło jednak, że turystom na prawdziwego bimbrownika trafić bardzo trudno. Mieszkańcy są niezwykle ostrożni.

[srodtytul]9 zł za pół litra[/srodtytul]

– Na pewno nie jesteś gliną? – Marcin po raz kolejny chce się upewnić, czy nie ma do czynienia ze stróżem prawa.

Sam bimbru nie pędzi, ale wie, kto się tym zajmuje. I to na poważnie. – Samogonka, jakiej nigdy nie piłeś – zapewnia.

Po chwili znika w bramie jednej z posesji, by kwadrans później wyjść z innego podwórka. – Teraz można ufać tylko swoim – tłumaczy konspirację. W reklamówce ma kilka plastikowych butelek po mineralnej i jedną po occie. 9 zł za pół litra. Lepszego w Czarnej Białostockiej nie znajdę. Płyn rozpala gardło. Intensywny aromat samogonu unosi się w kuchni Marcina.

Kazimierz Antowski, nadleśniczy w Czarnej Białostockiej, przekonuje, że na swoim terenie nigdy nie spotkał się z leśną bimbrownią. – Policja już dawno to ukróciła – zapewnia. Ale zaraz dodaje: – Ja po zakamarkach nie chadzam. Puszcza to tereny ściśle chronione, nawet leśnicy nie zaglądają tam za często.

[srodtytul]Pędzili już za cara[/srodtytul]

Z policyjnych statystyk wynika, że każdego roku na Podlasiu zatrzymuje się kilkudziesięciu bimbrowników. W ostatnich pięciu latach na terenie województwa odnotowano 150 przypadków nielegalnego wyrobu alkoholu, głównie w Puszczy Knyszyńskiej, w okolicach Czarnej Białostockiej i Gródka. Policjanci przyznają, że to wierzchołek góry lodowej.

– Tradycje sięgają czasów carskich, receptura przekazywana jest w rodzinach z pokolenia na pokolenie – mówi Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Nie ukrywa, że zwalczanie bimbrownictwa nie należy do najłatwiejszych zadań. Dlaczego? – Hermetyczność środowiska producentów, produkcja odbywa się na obszarach niedostępnych. W dodatku zdarza się, że uczestniczą w tym całe leśne osady bądź rodziny – tłumaczy.

Sposobów na bimbrowników jest kilka, ale często o likwidacji linii produkcyjnej decyduje przypadek.

– Zdarza się, np. podczas lotu śmigłowcem, że naszą uwagę zwraca charakterystyczny dym w środku lasu. Bywają donosy – wymienia Baranowski. W Czarnej Białostockiej żartują, że bimbrownictwo na Podlasiu promuje sama policja. – Pilnują jakości, bo likwidują najgorsze bimbrownie – śmieje się burmistrz Matejko. Ale po chwili zastrzega: – Podobno najgorsze, bo ja nie pijam bimbru. W ogóle nie przepadam za wódką.

[srodtytul]Ojciec uczył, ile czekać z fermentacją[/srodtytul]

Rano Marcin prowadzi mnie na lekcję pędzenia samogonki do Ryśka. Bezrobotny 50-latek mówi szybko, trudno zdążyć z notatkami. Popędza i nerwowo instruuje. Stawia warunki: żadnych nazwisk, opisywania drogi, charakterystyki miejsca. Na koniec zastrzega: – Bez zdradzania receptury. Renomę stracę, jak pół Polski to przeczyta.

Jest jeszcze przed południem, ale w lesie półmrok. Przed oczami wyrasta ściana z czarnej, grubej folii. Za nią kotły, piece, skrzynie. Jeszcze niedawno połączone rurkami, zaworami, rynienkami pracowały pełną parą, teraz Rysiek musi zdemontować instalacje i ukryć, bo jest za zimno, żeby mogła pracować. Obok wykopał kanał, którym doprowadził do bimbrowni wodę z pobliskiego strumienia.

– Tu zacier sobie fermentuje – Rysiek pokazuje kilkusetlitrową drewnianą skrzynię. Potem mieszanka ląduje w kotle ogrzewanym przez skonstruowany samodzielnie piec. Opary alkoholu skraplają się do rurki, która schładzana jest w kolejnym kotle wyposażonym w zawór. Stamtąd do wiadra spływa alkohol. – 30 proc., jeszcze nie nadaje się do picia – zastrzega bimbrownik.

Destylację trzeba kilka razy powtórzyć. Im samogon mocniejszy, tym lepszy. Idealny ma 55 – 60 proc.

Rysiek opowiada: – Gówniarz byłem, jak ojciec mnie tu prowadzał. Uczył, jak dobrze wymierzyć wodę, drożdże, ile czekać z fermentacją. Potem sam zacząłem tu przychodzić. Ale aparatura się posypała, trzeba było zrobić nową. Wszystko od podstaw, tylko miejsce to samo.

[srodtytul]Od radnego po policjanta [/srodtytul]

W ciągu roku w leśnej bimbrowni Rysiek produkuje około tysiąca litrów samogonu gotowego do picia. Zaopatruje siebie, rodzinę i przede wszystkim zaufanych znajomych. Na urodziny, imieniny, wesela i pogrzeby. W święta Bożego Narodzenia i na przełomie roku zainteresowanie sięga zenitu. – Drzwi się nie zamykają – mówi Rysiek. – Samogon piją wszyscy. Od radnych po policjantów. Mam odbiorców z całej Polski. Poznań, Szczecin, Wrocław – kogo tu za moim samogonem nie przywiało! Teraz zarobek największy.

Emerytowany policjant z niewielkiej wsi pod Czarną Białostocką nazywa siebie „smakoszem Ryśkowej samogonki”. – Bo policjant też człowiek – mówi.Ostre mrozy i obfite opady śniegu to dla podlaskich bimbrowników czas żniw.

– Produkcja zamiera. Producenci zakazanego trunku zajmują się głównie dystrybucją lub degustacją – mówi Artur Gaweł, kierownik Białostockiego Muzeum Wsi, gdzie już niedługo może powstać nietypowa ekspozycja składająca się z urządzeń z czterech zlikwidowanych w ubiegłym roku leśnych bimbrowni.

Na razie muzeum przechowuje aparaturę, zwiedzający będą mogli ją obejrzeć po decyzji sądów o przekazaniu jej na własność muzeum. – Mamy nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej. Taka ekspozycja to świetna promocja podlaskiej tradycji – dodaje Gaweł.

Proboszcz jednej z parafii w okolicach Czarnej Białostockiej: – A co ludzie winni, że tu puszcza dookoła, warunki sprzyjające pędzeniu samogonki. Grzechem byłoby nie skorzystać. Zimno, więc trzeba się ogrzać, dłużej świętować, to i dużo samogonki potrzeba.

Za nielegalną produkcję alkoholu grożą dwa lata więzienia. Ale Rysiek nie boi się wpadki: – Wszyscy się znamy. Jeden bimber pędzi, drugi żonę zdradza, jeszcze inny kradnie drzewo. Jeden wsypie, wszyscy polecą. ?

[i]Imiona niektórych bohaterów zostały na ich prośbę zmienione[/i]

Czarna Białostocka wygląda na miasto uśpione. Do niespełna dziesięciotysięcznego miasteczka 20 km na północ od Białegostoku gości przyciąga tylko sława zagłębia bimbrowniczego. – Rzeczywiście, mamy taką opinię. Ludzie chwalą sobie bimber naszych gospodarzy – przyznaje burmistrz Tadeusz Matejko.

Kilka spektakularnych policyjnych akcji sprawiło jednak, że turystom na prawdziwego bimbrownika trafić bardzo trudno. Mieszkańcy są niezwykle ostrożni.

Pozostało 93% artykułu
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?