Włoskie szkoły pełne obcych

Włoska minister edukacji zdecydowała, że od 2010 roku obcokrajowcy nie będą mogli stanowić więcej niż 30 procent uczniów w klasach. Opozycja zarzuca jej rasizm

Aktualizacja: 21.03.2009 04:41 Publikacja: 21.03.2009 01:49

W Mediolanie bez zgody władz przez kilka lat działała szkoła podstawowa, realizująca egipski program

W Mediolanie bez zgody władz przez kilka lat działała szkoła podstawowa, realizująca egipski program nauczania

Foto: AFP

W Rzymie w szkole podstawowej im. Carlo Pisicane, bohatera walk o wolność i zjednoczenie Włoch, 80 procent uczniów to obcokrajowcy. Tak jest od lat mimo protestów włoskich rodziców. Teraz odgrażają się, że w przyszłym roku szkolnym, jeśli nie uda się przenieść dzieci do innej szkoły, gdzie większość uczniów stanowią Włosi, zatrzymają je po prostu w domu.

Rodzice zapewniają, że nie są rasistami: chodzi o fatalny poziom nauczania odbierający ich dzieciom szanse na porządne wykształcenie. Problem polega na tym, że obcokrajowcy słabo znają włoski, i to z własnej winy. Zakwefione mamy przyprowadzają dzieci do szkoły, odbierają je po lekcjach i tu kończy się ich kontakt z językiem włoskim i włoską kulturą. Dzieci cudzoziemców w szkole też porozumiewają się też między sobą w języku ojczystym. Klasy dzielone są więc według kryteriów etnicznych, a dzieci włoskie po prostu się do nich dokooptowuje.

Na stworzenie stuprocentowo włoskich klas dzieci jest za mało, nie pozwalają też na to przepisy, które miały pomagać w integracji imigrantów. Tej jednak muzułmańscy rodzice wcale sobie nie życzą. Z powodów obyczajowych i religijnych nie pozwalają dzieciom na udział w zajęciach integracyjnych (nawet sportowych) po lekcjach. Nauka w tej szkole idzie jak po grudzie, co poświadczają wyniki testów i to, że uczący tam włoscy nauczyciele swoje dzieci posyłają gdzie indziej. Szkoła ma złą sławę, włoscy rodzice robią więc wszystko, by ich dzieci tam nie trafiły, co zamyka błędne koło.

Takich szkół jest coraz więcej, szczególnie na północy, gdzie mieszkają dwie trzecie imigrantów (o wiele łatwiej tam o pracę). Dlatego minister Mariastella Gelmini postanowiła rozprowadzić obcokrajowców po szkołach tak, by nie stanowili więcej niż 30 procent uczniów. Opozycja podniosła larum, że to rasizm.

W miejscach gęsto zaludnionych przez obcokrajowców niesłychanie trudno będzie wykonać zarządzenie. W dwóch dzielnicach Mediolanu 66 procent młodzieży zapisanej do szkół średnich to cudzoziemcy. Jeśli chodzi o szkoły podstawowe i przedszkola, odsetek ten wynosi 40 procent.

Co więcej, muzułmanie domagają się często dla swoich dzieci we Włoszech, jeśli nie osobnych szkół, to osobnych klas z nauką islamu. Mimo że włoskie prawo nie przewiduje takiej możliwości, w Mediolanie przez kilka lat działała szkoła, w której był realizowany egipski program nauczania. Władze przymykały na to oczy, ale cztery lata temu wybuchł konflikt, gdy okazało się, że Ministerstwo Edukacji nie chce honorować wydawanych tam świadectw. Pośród oskarżeń o rasizm i islamofobię szkołę zamknięto.

Problem jest poważny. Wobec fiaska poczynań integracyjnych włoskich władz i organizacji pozarządowych będzie z pewnością narastał. Legalni imigranci stanowią dziś 6 procent mieszkańców Włoch (liczbę nielegalnych, których dzieci też chodzą do szkoły, szacuje się na 1 mln), ale co dziesiąte dziecko urodzone w zeszłym roku we Włoszech to potomek obcokrajowców. Biorąc pod uwagę stały wzrost liczby imigrantów (pół miliona rocznie) i o wiele wyższy przyrost naturalny w tej grupie ludności, statystycy wyliczyli, że w 2050 roku imigranci będą stanowić ponad 20 procent populacji Włoch, a ponad połowa noworodków będzie pochodziła z tych rodzin.

Ministerstwo Edukacji i Szkół Wyższych: [link=http://www.miur.it]www.miur.it[/link]

W Rzymie w szkole podstawowej im. Carlo Pisicane, bohatera walk o wolność i zjednoczenie Włoch, 80 procent uczniów to obcokrajowcy. Tak jest od lat mimo protestów włoskich rodziców. Teraz odgrażają się, że w przyszłym roku szkolnym, jeśli nie uda się przenieść dzieci do innej szkoły, gdzie większość uczniów stanowią Włosi, zatrzymają je po prostu w domu.

Rodzice zapewniają, że nie są rasistami: chodzi o fatalny poziom nauczania odbierający ich dzieciom szanse na porządne wykształcenie. Problem polega na tym, że obcokrajowcy słabo znają włoski, i to z własnej winy. Zakwefione mamy przyprowadzają dzieci do szkoły, odbierają je po lekcjach i tu kończy się ich kontakt z językiem włoskim i włoską kulturą. Dzieci cudzoziemców w szkole też porozumiewają się też między sobą w języku ojczystym. Klasy dzielone są więc według kryteriów etnicznych, a dzieci włoskie po prostu się do nich dokooptowuje.

Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu
Społeczeństwo
Antypolska nagonka w Rosji. Wypraszają konsulat, teraz niszczą cmentarze żołnierzy AK
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
Alarmujące dane o długości życia w USA. Amerykanie będą żyć dłużej, ale nie bardzo