Zamieszki w Kiszyniowie, do których doszło 7 kwietnia po wyborach parlamentarnych, były sprowokowane przez władze – twierdzą deputowani do nowo wybranego parlamentu Corina Fusu (Partia Liberalna) i Calin Vieru (Partia Liberalno-Demokratyczna). Przybyli do Polski na zaproszenie posła Adama Lipińskiego (PiS).
– Prowokatorzy mieli wypełnione kamieniami plecaki, a rozpoznawali się po podwiniętych do kolan nogawkach dżinsów – mówi „Rz” Corina Fusu. – Wysypywali kamienie na ulice i wołali do studentów, by rzucali nimi w parlament i siedzibę prezydenta – dodaje.
Opozycyjni deputowani opowiadają, jak wieczorem, 7 kwietnia, policja łapała młodych ludzi. – Zachodzili ich od tyłu, ciosem w głowę obalali na ziemię, bili i kopali. Potem wieźli na komisariat, gdzie znów bili ich w piwnicy. A potem, już na górze, podawali do podpisu oświadczenie, że zamieszki organizowała opozycja – mówią.
Pokazują wstrząsające zdjęcia: posiniaczone ręce, opuchnięte twarze. Opisano 41 przypadków tortur. – Prezydent Voronin twierdzi, że my tych ludzi ucharakteryzowaliśmy. To absurd – podkreśla Corina Fusu. I dodaje, że młodych ludzi więziono w nieludzkich warunkach, po 20 i więcej osób w piwnicy o powierzchni 8 metrów kw., bez wody i żywności.
– Aresztowania trwają. Wyciągają studentów z zajęć na uczelniach, a uczniów z lekcji w liceach – dodaje Calin Vieru. I mówią, że zwracali się z apelami o interwencję do przedstawicieli ONZ i ambasadorów państw UE. Słyszeli jedynie nawoływania do dialogu.