Kampania społeczna fundacji działającej na rzecz osób transpłciowych ma zwrócić uwagę na dyskryminację w pracy osób transpłciowych, czyli takich, które zmieniły płeć.
– W Polsce osoba, która musi ujawnić tożsamość płciową przed pracodawcą, zawsze jest na przegranej pozycji – uważa Anna Grodzka, prezes Fundacji Trans-Fuzja, i przyznaje, że sama ze względu na zmianę płci była dyskryminowana w pracy.
"W 1992 roku zwolniono z pracy transseksualną kobietę tuż po poddaniu się przez nią korekcie płci. Pokrzywdzona wniosła do sądu sprawę przeciwko pracodawcy. W 1996 roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że doszło do dyskryminacji ze względu na płeć, bo przyczyną zwolnienia była tożsamość płciowa" – możemy przeczytać na plakacie promującym akcję. Chwali on europejskie prawo za jasne przepisy i sugeruje potrzebę zmiany prawa krajowego.
– To wydumany problem. Mamy naprawdę dużo więcej poważnych problemów społecznych – komentuje akcję Paweł Wosicki, prezes Federacji Ruchów Obrony Życia. Jego zdaniem grupy działaczy LGBT tak bardzo chcą zwrócić na siebie uwagę, że powoli zaczyna im brakować pomysłów na kolejne kampanie.
– W kodeksie pracy istnieje przepis dotyczący dyskryminacji w miejscu zatrudnienia i dotyczy on także osób transseksualnych – tłumaczy z kolei Anna Błaszczak z biura rzecznika praw obywatelskich. – Nie trafiają do nas skargi od osób transseksualnych. Jedyną sprawą, którą zajmuje się rzecznik, jest brak przepisów nakazujących byłym pracodawcom wymianę świadectw pracy w związku ze zmianą płci – mówi.