Były doradca MSW Wenezueli Anthony Daquin ujawnił wychodzącej w Miami gazecie „El Nuevo Herald", że Kubańczycy już teraz mają dostęp do najbardziej wrażliwych danych Wenezuelczyków: wiedzą, ile kto zarabia, jaki posiada majątek, czy popiera socjalistyczną rewolucję Chaveza itp.
Prezydent, który sprowadził z Kuby setki tysięcy nauczycieli, lekarzy, inżynierów, doradców wojskowych itp., powierzył Kubańczykom m.in. kontrolę nad wydawaniem dowodów i paszportów. Jeśli w przyszłym roku wygra wybory, chce wprowadzić nowe dowody osobiste, oparte na technologii RFID wykorzystującej fale radiowe do przesyłu danych. Agent z czytnikiem nie będzie musiał prosić nikogo o dokumenty, by wiedzieć, kto uczestniczy w demonstracji, gdzie pracuje, który raz protestuje. Kubańscy agenci podpatrzyli to w Chinach i bardzo im się spodobało.
Kuba kontroluje już wydawanie dokumentów tożsamości w Nikaragui sandinisty Daniela Ortegi, zaproponowała też takie usługi Boliwii i Ekwadorowi, gdzie władzę sprawują zaprzyjaźnieni z Hawaną lewicowcy.
– Chavez ciągle mówi o suwerenności, a uzależnił Wenezuelę od innego kraju – mówił „Rz" wenezuelski opozycjonista Teodoro Petkoff. – Oddał Kubańczykom zarządzanie portami, sprawy, od których zależy bezpieczeństwo państwa. Są w służbach celnych i imigracyjnych, w służbie zdrowia, oświacie. Urzędnicy się irytują, bo wtrącają się do wszystkiego, wszystko wiedzą najlepiej – zauważył nasz rozmówca.