Czy można przełamać sztywny podział między producentami dóbr, tymi, którzy je rozprowadzają a organizacjami dobroczynnymi? Owszem, można – przekonuje w encyklice „Caritas in veritate" Benedykt XVI.
Tropem myśli papieża poszła najnowsza „Fronda", która zauważa, że od ponad 20 lat w kilkudziesięciu krajach świata działają firmy skupione w Ekonomii Komunii. Zysk dzielą one na trzy części i przeznaczają: na własny rozwój, na pomoc biednym oraz na projekty edukacyjne.
Ludzie Kościoła w ogóle zdają się coraz większą wagę przykładać do problemu niesprawiedliwego podziału dóbr. Poruszył go też ostatnio niemiecki arcybiskup Reinhard Marx w głośnej w Niemczech książce „Kapitał" (tytuł oczywiście nieprzypadkowy). Z wygłaszanymi przez biskupa pochwałami państwa opiekuńczego i krytyką wolnego rynku polemizuje politolog Tomasz Teluk. Zarzuca im niespójność i zakusy na tworzenie rządu światowego.
Krytyka Kościoła za nadmierne zaangażowanie w sprawy gospodarcze przyszła także z innej strony. – Niemiecki Kościół coraz intensywniej zajmuje się polityką społeczną i krytyką nieskrępowanego wolnego rynku, a coraz mniej nauką w kwestiach moralnych – mówi w najnowszej „Frondzie" niemiecka socjolog i pisarka Gabriele Kuby. I opisuje niełatwą sytuację niemieckich chrześcijan, którzy podjęli walkę ze społecznym przyzwoleniem na swobodę seksualną (walkę zarzuconą przez Kościół – jak twierdzi Gabriele Kuby). Przylepia się im łatkę fundamentalistów i ekstremistów, gdy odmawiają wysyłania dzieci na szkolną edukację seksualną.
Ale w dobie kryzysu ogarniającego po kolei kraje Europy, pewnie trudno się temu ekonomicznemu przechyłowi dziwić. Zwłaszcza że tej tendencji najwyraźniej uległa także najnowsza „Fronda", gdyż jej temat przewodni – „Życie seksualne katolików" – został nieco zepchnięty w cień przez teksty o ekonomii, historii i polityce. Wśród tych ostatnich na specjalną uwagę zasługuje tekst Marka Cichockiego, który celnie punktuje wady polskiej debaty publicznej, nie oszczędzając ani prawicy, ani lewicy. Cichocki ostrzega: „Biada nam, jeśli znajdzie się sprytny dyplomata, dziennikarz, lobbysta, który nauczy się posługiwać naszą narracyjną tożsamością lepiej od nas – jesteśmy wobec niego wówczas bezbronni jak dzieci".