Od 1 maja Szwajcaria przywraca kwoty dla pracowników z ośmiu krajów członkowskich Unii: Czech, Słowacji, Słowenii i trzech państw bałtyckich, Węgier i Polski. Oznacza to, że nawet gwarancja zatrudnienia w Szwajcarii nie będzie równoznaczna z przyznaniem prawa pobytu. Inaczej niż do tej pory. – Uważamy, że jest to decyzja dyskryminacyjna – powiedziała wysoka przedstawiciel Catherine Ashton. I nielegalna, gdyż robi różnicę pomiędzy państwami UE – oznajmił wczoraj minister Radosław Sikorski. Zapowiedział też, że zastanowi się dwa razy zanim znów pojedzie na urlop do Szwajcarii. Podobne reakcje dają się słyszeć ze stolic państw, których dotyczy decyzja o przywróceniu kwot. Zgodnie z porozumieniem UE–Szwajcaria z 2004 roku, mogły zostać wprowadzane w siedmioletnim okresie przejściowym, a więc do 2011 roku. Dzisiaj nie ma więc żadnych podstaw prawnych reanimacji tego rodzaju rozwiązań. Tak twierdzi Bruksela.
W Bernie obowiązuje inna interpretacja. Zgodnie z nią wprowadzenie kwot imigracyjnych jest prawnie uzasadnione w sytuacji, gdy liczba imigrantów z Polski i pozostałych siedmiu krajów przewyższy w określonym roku o 10 proc. średnią z ostatnich trzech lat. Tak było w ostatnich 12 miesiącach, kiedy to wydano 6 tys. zezwoleń na pobyt i pracę. Dlatego przez
12 miesięcy począwszy od 1 maja tego roku władze zamierzają wydać jedynie 2179 pozwoleń dla obywateli ośmiu państw. Rocznie wydaje się takich dokumentów dla obywateli państw UE ponad 60 tys.
– Przywrócenie kwot nie ma nic wspólnego z sytuacją na rynku pracy. Ma charakter czysto polityczny – tłumaczy „Rz" Walter Weber, politolog z Uniwersytetu w St. Gallen. Jego zdaniem przywrócenie kwot imigracyjnych jest sprzeczne z oczekiwaniami gospodarki. Miejsc pracy nie brakuje przy bezrobociu sięgającym 2,5 proc. Na to zwraca wagę Komisja Europejska, krytykując ostro decyzję Szwajcarii.
Jednak Rada Federacji poczuła się zmuszona do działania w obawie przed rosnącą liczbą imigrantów w Szwajcarii. Na