Marszałek Ewa Kopacz postanowiła udowodnić opozycji, że nie będzie blokować opozycyjnych projektów ustaw. Dlatego mimo krytycznych ekspertyz prawników i negatywnej opinii komisji ustawodawczej, projekty ustaw o związkach partnerskich autorstwa Ruchu Palikota i SLD znalazły się w porządku obrad posiedzenia Sejmu w tym tygodniu.
- Dobrze, że się tym razem udało, bo dotychczas niszczarka Ewy Kopacz działała skutecznie. W Sejmie zasiada 460 posłów i dobrze, by wszyscy mogli zdecydować o losach projektu - mówi „Rz" Robert Biedroń (RP), który pilotuje projekty dotyczące związków partnerskich. - Ale skoro sama marszałkini Kopacz przyznała ostatnio na spotkaniu ze środowiskami LGBT, że nie zna naszych projektów, to obawiam się, że posłowie też nie do końca mogą wiedzieć, nad czym będą procedować - dodaje.
Posłowie komisji ustawodawczej uznali bowiem, niemal jednomyślnie, projekty lewicy za niedopuszczalne. Powód? Niezgodność z konstytucją i miażdżące analizy prawne. Biuro Legislacyjne Sejmu zwróciło uwagę, że przyznanie związkom partnerskim przywilejów i udogodnień zarezerwowanych dotąd dla małżeństw może naruszać art. 18 Konstytucji. Mówi on, że małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety znajduje się pod ochroną państwa. Analizy zwracają też uwagę na skutki finansowe nowych rozwiązań, które mogą zmusić budżet do wypłaty związkom świadczeń należnych małżeństwom.
W podobnym tonie utrzymana jest ekspertyza zlecona przez Biuro Analiz Sejmowych autorstwa prof. Dariusza Dudka zKUL. Tylko opinia dr. Ryszarda Piotrowskiego wskazywała, że projekty lewicy są konstytucyjne.
- Marszałek Kopacz uległa naciskom lobby Palikota. Ubolewam nad tym, bo te projekty są merytorycznie nie do obrony - mówi „Rz" Wojciech Szarama (PiS), szef komisji ustawodawczej.