Genetyczne bogactwo światowej przyrody nie jest równo rozdzielone. Większość występujących na ziemi gatunków przypada na zaledwie kilkanaście krajów, głównie w strefie tropikalnej. Poza Australią i USA wszystkie pozostałe należą do grupy rozwijających się. Są tam południowoamerykańskie Brazylia, Meksyk, Kolumbia, Peru, Wenezuela i Ekwador, afrykańskie RPA, Demokratyczna Republika Konga i Madagaskar, azjatyckie Chiny, Malezja, Filipiny, Indie, Indonezja i oceaniczne wyspy Papui-Nowej Gwinei.
Przez lata były terenem swobodnego działania zachodnich naukowców, ale również wielkich koncernów, które w naturze szukały specyfików leczniczych, kosmetycznych czy cennych składników pożywienia. Kraje dostawcy dawały genetyczne bogactwo przyrody, często w połączeniu z tradycyjną wiedzą lokalnych ludów o sposobach jego zastosowania. Zachodnie koncerny dawały pieniądze na rozwój produktu i jego marketing. Ale ci pierwsi nic za swój wkład nie dostawali, a często nawet nie wiedzieli, że ich bogactwo i wiedza przynoszą korzyści nieznanym firmom. Dopiero przypadki spektakularnego wykorzystania, a mówiąc wprost – akty kradzieży, doprowadziły do prób ucywilizowania tego procederu.
Przykład z Madagaskaru
Jednym z pierwszych i najbardziej znanych przykładów biopiractwa jest pochodzący z Madagaskaru barwinek różowy. Od wieków stosowany przez lokalną ludność w celach leczniczych, przyciągnął uwagę koncernu farmaceutycznego Eli Lilly. W latach 50. XX wieku przeprowadził on badania nad tą rośliną i odkrył jej właściwości przydatne w leczeniu białaczki i ziarnicy.
To prawda, że nie w tym celu używali barwinka mieszkańcy Madagaskaru, ale gdyby nie fakt, że to oni stosowali przez lata roślinę w celach leczniczych, amerykański koncern nigdy by się nią nie zainteresował. Eli Lilly nie dbał o prawa pierwotnych odkrywców barwinka, mimo że na swoich lekach zrobił fortunę.
W 2000 roku teksańska firma Ricetec opatentowała w USA ziarna ryżu, który od wieków hodowany jest w Azji. Odmiana basmati, najdroższy z rodzajów tego ziarna, jest hitem eksportowym Indii. Gdy okazało się, że to Teksańczycy przypisują sobie zasługę w jego stworzeniu, przenosząc ziarno po prostu na amerykańska glebę, indyjski rząd i organizacje pozarządowe wystąpiły ze zmasowaną kampanią. Ostatecznie amerykański urząd anulował znaczną część patentu.