Młode, wykształcone, z dużych miast. Kobiety idą na wojnę z Erdoganem

Są młode, wykształcone i pochodzą z dużych miast. Ostatni tydzień spędziły na ulicach tureckich metropolii. Tam spały, tam jadły i tam walczyły o swoje prawa. Kobiety z pierwszej linii frontu antyrządowych protestów przeciw Recepowi Erdoganowi

Aktualizacja: 11.06.2013 13:06 Publikacja: 11.06.2013 10:57

Młode, wykształcone, z dużych miast. Kobiety idą na wojnę z Erdoganem

Foto: AFP

- Jesteśmy kobietami, które Erdogan chciałby zamknąć w domach – mówi irlandzkiemu „The Journal" aktorka Sevi Algan. Zdaniem ulicznej opozycji urzędujący premier próbuje forsować konserwatywne, muzułmańskie wartości w zlaicyzowanej Turcji.

Wiele kobiet przyznaje, że są jedynie incydentalnymi demonstrantkami, którym dwa tygodnie wcześniej nawet przez myśl by nie przeszło, by rozbijać namiot w centrum miasta i dołączyć do ogólnonarodowych protestów społecznych.

Teraz jednak, te młode Turczynki wśród których wiele jest studentek, prawniczek, nauczycielek czy urzędniczek, stanowią nawet połowę z tysięcy protestujących w pobliżu placu Taksim i na ulicach całej Turcji. Spędzają całe dnie na dyskusjach o istotnych dla ich przyszłości kwestiach, biorą udział w całonocnych śpiewach i tańcach, a gdy to konieczne, stają ramię w ramię z kibicami i bronią się przed atakami policji.

Same określają się jako liberalne i świeckie. Protestują, bo uważają, że nadszedł czas, by stanąć w obronie swoich praw. By powstrzymać postępujące ograniczanie ich swobód przez opartą na zasadach islamu partię AKP z Recepem Erdoganem na czele.  – Kobiety stanęły w pierwszej linii, ponieważ są pierwszymi ofiarami pomysłów Erdogana – wyjaśnia Sevi Algan.

Turecki rząd AKP przeforsował m.in. ograniczenie prawa do aborcji, stosowania tabletki po czy zakaz sprzedaży alkoholu późnym wieczorem i w nocy. Silnie wierzący Erdogan stwierdził też, że każda Turczynka powinna mieć troje dzieci. Przynajmniej troje.

Protestujące kobiety nie mają doświadczenia w polityce. W tureckim parlamencie i rządzie AKP nie ma ich wiele. Nie oznacza to jednak, że nie mają doświadczenia w aktywnym kreowaniu życia publicznego. Od lat są obecne na uniwersytetach czy w wielkich korporacjach. Jest to możliwe głównie dzięki reformom emancypacyjnym, wprowadzonym przez Mustafę Kemala Ataturka, ojca współczesnej republiki Turcji. Tego samego, z którego plakatów i innych podobizn Erdogan kazał dziś oczyścić plac Taksim, co stało się zarzewiem kolejnych walk z demonstrantami.

W tureckich protestach antyrządowych zginęły już przynajmniej trzy osoby, w tym jeden ze znanych obrońców praw człowieka Ethem Sarisülük. Kryzys zaczął się niepozornie – od wycięcia drzew pod budowę centrum kulturalno-handlowego w parku Gezi niedaleko placu Taksim w europejskiej części Stambułu. Te działania wzbudziły sprzeciw części mieszkańców metropolii, którzy przez trzy dni i noce okupowali teren wycinki, blokując dalsze prace. Do usunięcia pokojowo zachowujących się demonstrantów, rząd Recepa Tayyipa Erdogana wysłał oddziały policji. Te użyły armatek wodnych, gazu łzawiącego i spaliły jeden z namiotów, w wyniku czego ciężko poparzony został jeden z protestujących.

Gaz pieprzowy jest przez policję używany w bardzo dużych ilościach, a oficjalnie rady lekarskie potwierdzają ze jego duże stężenie może wywołać trwały uszczerbek na zdrowiu. Na ulicach znajdowano także kapsułki z gazem noszącymi datę przydatności do 2011 roku. Władze przyznały także, że podczas trzeciego dnia protestów zostali użyty gaz pieprzowy o podwyższonym stężeniu.

Próba pacyfikacji blokady przelała czarę goryczy i sprawiła, że na ulice Stambułu, a później całej Turcji, wyszły kolejne dziesiątki tysięcy Turków niezadowolonych nie tylko z decyzji o budowie centrum handlowego, ale przede wszystkim z coraz bardziej dyktatorskich rządów Erdogana. Protesty połączyły nawet zwaśnione na co dzień strony – Turków, Kurdów, Ormian, alawitów, sunnitów czy chrześcijan. Decyzje rządu i brutalne działania policji sprawiły, że ekologiczna demonstracja przerodziła się w powszechny, radykalny sprzeciw antyrządowy.

Z protestującymi Turkami solidaryzują się ludzie na całym świecie. Swoje poparcie wyrazili już m.in. laureatka Oscara Tilda Swinton, brytyjski muzyk, kompozytor i gitarzysta grupy Pink Floyd Roger Waters, piłkarz reprezentacji Holandii i tureckiego Galatasaray Stambuł Wesley Sneider, czy znany izraelski pisarz polskiego pochodzenia Edgar Keret. Demonstracje solidarności z przeciwnikami Erdogana odbyły się w Polsce, Kanadzie, Grecji, Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach.

- Jesteśmy kobietami, które Erdogan chciałby zamknąć w domach – mówi irlandzkiemu „The Journal" aktorka Sevi Algan. Zdaniem ulicznej opozycji urzędujący premier próbuje forsować konserwatywne, muzułmańskie wartości w zlaicyzowanej Turcji.

Wiele kobiet przyznaje, że są jedynie incydentalnymi demonstrantkami, którym dwa tygodnie wcześniej nawet przez myśl by nie przeszło, by rozbijać namiot w centrum miasta i dołączyć do ogólnonarodowych protestów społecznych.

Pozostało 89% artykułu
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu
Społeczeństwo
Antypolska nagonka w Rosji. Wypraszają konsulat, teraz niszczą cmentarze żołnierzy AK
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
Alarmujące dane o długości życia w USA. Amerykanie będą żyć dłużej, ale nie bardzo