Wymyślone rozboje, napady i kradzieże, w efekcie których stracili pieniądze, samochody, kosztowności, a nawet sztabki złota warte miliony. Pomysłowość osób zgłaszających policji nieistniejące przestępstwa jest nieograniczona. W policyjnym żargonie fałszywe zawiadomienia o przestępstwie określa się mianem zgłoszeniówki.
Rekordowy pod względem fałszywych zgłoszeń był rok 2006, kiedy takich zawiadomień było 1113. – Od tamtej pory liczba zgłoszeń o niepopełnionych przestępstwach z każdym rokiem maleje i wynosi niespełna pół tysiąca rocznie – mówi Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
W ubiegłym roku takich spraw było 406.
Historie czasami są bardzo przekonujące. Jednak po serii wnikliwych pytań „okradzeni" czy „napadnięci" gubią się i kłamstwo wychodzi na jaw. – Najwięcej fałszywych zgłoszeń dotyczy kradzieży samochodów. CBŚ zatrzymało właśnie gang, który przemycał z Anglii do Polski ciągniki rolnicze, a przy okazji wyszło na jaw, że wyłudzali też ubezpieczenia za luksusowe BMW, zgłaszając ich fikcyjną kradzież – mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Franciszek P. twierdził, że jego kia zniknęła, kiedy na chwilę zostawił ją na parkingu w Zalesiu, pod Warszawą. – Wyglądał na zmartwionego, mówił, że auto kupił na raty i wciąż je spłaca – opowiada jeden z policjantów.