Reklama

Loża królewska w Wimbledonie

Jest na korcie centralnym Wimbledonu loża królewska, jest królewski przepych, tylko brytyjskich władców zwykle brak. Jej Wysokość Elżbieta II od tenisa woli konie.

Publikacja: 05.07.2013 15:00

Elżbieta II w czasie swego długiego panowania oddała Wimbledonowi tylko odrobinę swego cennego czasu

Elżbieta II w czasie swego długiego panowania oddała Wimbledonowi tylko odrobinę swego cennego czasu

Foto: AFP

Krzysztof Rawa z Londynu

Wśród wimbledońskich opowieści ta o loży królewskiej wydaje się wciąż niedokończona. Wprawdzie Jej Wysokość królowa Wiktoria nie zwróciła swej uwagi na pączkujący turniej tenisowy w południowo-zachodnim Londynie, ale związki rodziny królewskiej z Wimbledonem zaczęły się przecież dawno.

Kronikarze dość przekornie zaświadczają, że pierwszymi szlachetnie urodzonymi gośćmi turnieju byli Wielka Księżniczka Anastazja i Wielki Książę Michał Romanow w 1906 roku. Rosyjska monarchia widać przetarła szlak brytyjskiej – rok później książę i księżna Walii Maria przybyli na korty, książę zaakceptował propozycję objęcia stanowiska prezesa klubu, oboje patrzyli na mecze aż do burzy, która zakończyła rywalizację. W 1910 król Jerzy V zgodził się być patronem klubu.

Panujący władca odwiedził turniej po raz pierwszy w 1919 roku. Z królową Marią tego lata mieli życzenie spojrzeć na grę nawet dwa razy. Emocji wystarczyło na tyle, by królewska para przybyła kolejny raz w roku 1926 i wręczyła nagrodę zwycięzcy singla, którym był Francuz Jean Borotra. Monarchia tak naprawdę miała jeszcze jeden powód, by odwiedzić turniej. Otóż w debla zagrał książę Yorku, następca tronu (późniejszy król Jerzy VI), przy okazji młody tata, bo wiosną 1926 roku urodziła się przyszła królowa Elżbieta II.

Brytania czasem rządzi

Książę znany był z zamiłowania do różnych sportów, więc nie odmówił partnerstwa swemu mentorowi i doradcy, Sir Louisowi Greigowi, ówczesnemu tenisowemu mistrzowi Royal Air Force (ten tytuł automatycznie dawał miejsce w drabince rozgrywek).
Para Greig i książę jednak przegrała w pierwszej rundzie z Arthurem Gore i Herbertem Roperem Barrettem 1:6, 3:6, 2:6, a że czasy Henryka VIII minęły, lochy Tower i kat zwycięzcom nie groziły. Jerzy VI pozostaje na razie jedynym władcą brytyjskim grającym w Wimbledonie, potomkowie królewscy, wzorem innych przodków poprzestają na odwiedzaniu loży, wręczaniu pucharów zwycięzcom i przypominaniu, że monarchia ma się dobrze.

Reklama
Reklama

Trzeba jednak oddać Jej Wysokości Elżbiecie II, że w czasie swego długiego panowania oddała Wimbledonowi odrobinę swego cennego czasu. Po raz pierwszy w 1957 roku, co stało się okazją do wyprodukowania przez klub kilkunastu niezwykłych zapalniczek w formie piłek tenisowych naturalnej wielkości. Z wierzchu jak zwykła biała włochata piłka, w środku jednak złocisty mechanizm z napisem: „W celu upamiętnienia wizyty Jej Majestatu Królowej”. Zapalniczki klub rozdał członkom komitetu organizacyjnego turnieju i przedstawicielom federacji tenisowych. Jedna jest w wimbledońskim muzeum.
Królowa powtórzyła wizytę w 1962 roku, ale bardziej zapamiętano trzeci przyjazd Jej Wysokości, 15 lat później, na stulecie turnieju. Tak się pięknie złożyło, że w piątkowym finale kobiet Angielka Virginia Wade zwyciężyła 4:6, 6:3, 6:1 Holenderkę Betty Stove i Elżbieta II mogła pokazać, że Brytania jeszcze czasem rządzi światem. Był to także rok Srebrnego Jubileuszu królowej.

Potem były 33 lata czekania i wreszcie królowa przyjechała na trawniki Wimbledonu czwarty raz, kto wie, czy nie ostatni. Właściwie miała przybyć rok wcześniej, w 2009, ale tylko na finał z udziałem Andy'ego Murraya. Szkot przegrał wcześniej, wizytę usunięto z planu.

W 2010 Jej Wysokość przyjechała 24 czerwca, obejrzała jak Murray wygrywa z Jarkko Nieminenem, odebrała hołd kortu centralnego (brawa były na stojąco) i zjadła obiad z wybranymi mistrzami rakiety. Tego dnia wrócił na krótką chwilę zarzucony w 2003 roku zwyczaj wykonywania przez grających ukłonu przed lożą królewską. Murray i Nieminen dostali do wyboru – kłaniać się lub nie, wybrali historię.

Zapisano wiele stron o tej wizycie, także to, że Elżbieta II nosiła błękitny kapelusz, co w loży królewskiej jest w zasadzie zabronione – ale królów przecież nie dotyczy. Kronikarze przypomnieli, że w Pałacu Buckingham jest kort tenisowy, na którym królowa w latach młodości odbiła nawet parę piłek z małżonkiem Filipem, księciem Edynburga.

Królewski Wimbledon

Loża królewska, ze swymi 74 krzesełkami pamiętająca wizyty Królowej Matki, księżniczki Diany, księżnej Monako, księcia Karola, księżniczek Małgorzaty i Anny dziś musi zadowolić się odwiedzinami księżnej Kornwalii (czyli drugiej żony księcia Karola) oraz Pippy Middleton, szwagierki księcia Williama.

Żal śmiesznych ukłonów, żal, że skoro w brytyjskiej tradycji jest miejsce na dodawanie przymiotnika „Royal” do ważnych z punktu widzenia monarchii wydarzeń oraz obiektów sportowych, to czemu nie ma turnieju lub klubu Royal Wimbledon?

Reklama
Reklama

Otóż Royal Wimbledon jest. Od dawna. Royal Wimbledon Golf Club, powstał w 1865 roku (w Anglii są tylko dwa starsze kluby), trzy lata przed założeniem All England Croquet Club i tuzin lat przed pierwszym turniejem tenisowym przy Worple Road. RWGC wciąż istnieje, więc na królewski Wimbledon tenisowy na razie się nie zanosi.

Społeczeństwo
Strzelanina na plaży Bondi. Kim jest bohater, który mógł uratować nawet setki osób?
Społeczeństwo
Samolot pasażerski prawie zderzył się z maszyną wojskową USA. „To oburzające”
Społeczeństwo
Kibice rozczarowani wizytą Leo Messiego w Kalkucie. Wdarli się na boisko i zdemolowali stadion
Społeczeństwo
Ultrabogacze podbijają świat. I nadal się bogacą
Społeczeństwo
Czy Szwajcaria ustali w referendum liczbę ludności? Głosowanie możliwe w 2026 roku
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama