Ciąża zagrażająca zdrowiu bądź życiu kobiety albo będąca efektem czynu zabronionego – to jedyne przesłanki, na podstawie których można dokonać legalnej aborcji, odkąd przed trzema laty Trybunał Konstytucyjny zabronił jej z powodu wad płodu. W praktyce stosowana jest tylko pierwsza, mówiąca o zagrożeniu zdrowia i życia kobiety, zaś sięganie po nią może ułatwić odchodzący rząd. Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, na drugi tydzień listopada zwołano posiedzenie zespołu w Ministerstwie Zdrowia ds. opracowania wytycznych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży.
Zespół powołał jeszcze w czerwcu ówczesny minister Adam Niedzielski. Powodem była śmierć Doroty z Nowego Targu, która – zdaniem opozycji i części mediów – mogła mieć związek z restrykcyjnym prawem aborcyjnym. Jak pisaliśmy na początku października, zespół w praktyce zakończył swoje prace i opracował już wytyczne, jednak odwołano jego ostatnie posiedzenie, by nie poruszać tematu aborcji przed wyborami.
Czytaj więcej
Rozbieżność z potencjalnymi koalicjantami w kwestii aborcji, wcale nie przeszkodzi Donaldowi Tuskowi w zawiązaniu koalicji. Niezależnie jak ostatecznie będzie wyglądać prawo do aborcji i tak pozostanie zwycięzcą. Jednak wyborcy już raz ukarali PO za niespełnianie obietnic wyborczych.
Zaś przywrócenie prac zespołu można uznać za odważny gest PiS. Powód? Dotąd toczyły się one przy protestach środowisk pro-life.
Spór o aborcję. Furtka do zabiegów?
Powodem jest to, że wytyczne mają dotyczyć też zagrożeń dla zdrowia psychicznego kobiety, co zdaniem proliferów może stać się furtką do wprowadzenia w Polsce aborcji na życzenie. – Łatwo jest powiedzieć psychiatrze: nie śpię w nocy, mam myśli samobójcze, jeśli będę musiała urodzić dziecko, to coś sobie zrobię. Każda matka wie, że w ciąży można odczuwać niepokój albo przechodzić kryzys i jest to zupełnie normalne – mówiła w październiku Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina.