Przy przejściu granicznym w Hrebennem płonie kilka ognisk. Przy jednym z nich grzeje się grupka młodych ludzi o ciemnej karnacji skóry. To studenci z Indii. Jeszcze kilka dni temu słuchali wykładów na wydziale ekonomii uniwersytetu w Połtawie. To ponad 900 kilometrów stąd. Jedzą swoje narodowe danie – purri z ziemniakami i ostrymi przyprawami.
– Już skontaktowaliśmy się z naszą ambasadą, wkrótce ktoś powinien do nas przyjechać – mówi jeden z nich. Przyznaje, że chciałby wrócić na Ukrainę i dokończyć studia, a być może zostać tam na stałe, bo spodobał mu się ten kraj. – Ale na razie jedziemy do Warszawy, a potem lecimy do Indii – mówią jego koledzy.
Zatrzymani przy szlabanie
We wtorek za dnia temperatura na pograniczu to kilka stopni powyżej zera. Ogniska dają ciepło, do którego wielu uchodźców tak bardzo tęskniło przez kilka ostatnich dni. Bo niektórzy, zwłaszcza ci z krajów innych niż Ukraina, musieli spędzić sporo czasu na chłodzie. Ukraińskie służby graniczne przez pierwsze dni wojny nie dopuszczały do granicy uchodźców o innym kolorze skóry.
Czytaj więcej
Szykują się zmiany w prawie, które mają w kompleksowy sposób regulować status prawny Ukraińców, którzy po 24 lutego przekroczyli granicę Polski. We wtorek o specustawie zaczęli mówić przedstawiciele rządu.
Shammah Anyanwu jest Nigeryjczykiem, a przez ostatnie pięć lat studiował medycynę we Lwowie. W ostatni piątek, w drugim dniu wojny, próbował wydostać się z Ukrainy przez Hrebenne. Dojechał w pobliże granicy i próbował przekroczyć ją pieszo. Nic z tego. Choć służby graniczne zezwoliły tu na ruch pieszy, to osobom o ciemniejszej karnacji skóry kazano wsiadać do pojazdów czekających w wielokilometrowej kolejce.