Aplikacja Pokemon GO dostępna na rynku w wybranych krajach od 6 lipca każe graczom oglądać rzeczywiste miejsca za pośrednictwem kamery w ich smartfonie i odnajdywać ukryte tam Pokemony. Gra bije rekordy popularności, a gracze potrafią zapuszczać się nawet na ogrodzone tereny prywatnych nieruchomości w pogoni za stworkami z popularnej japońskiej kreskówki.
W związku z pojawieniem się aplikacji w chińskich mediach społecznościowych pojawiła się teoria spiskowa według której japońskie Nintendo i amerykański Google mogą dowiedzieć się, gdzie znajdują się chińskie bazy wojskowe dzięki śledzeniu tego, co za pośrednictwem smartfonów obserwować będą chińscy użytkownicy gry.
Według autorów tej teorii Nintendo umieszcza rzadko występujące (a więc pożądane przez graczy) Pokemony w miejscach, gdzie użytkownicy telefonów raczej się nie zapuszczają - a więc w miejscach, do których dostęp jest ograniczony - aby skusić graczy do zarejestrowania obiektów, które się tam znajdują. "Potem, kiedy wybuchnie wojna, USA będą mogły skierować przeciwko naszym bazom swoje rakiety i Chiny zostaną zniszczone przez popularność Pokemon GO" - czytamy w jednym z wpisów na popularnym w Chinach serwisie Weibo (odpowiednik polskiego Twittera).
Reuters skierował pytanie do chińskiego MSZ, czy analizuje ono zagrożenie związane z pojawieniem się na rynku aplikacji Pokemon GO. Rzecznik resortu Lu Kang odpowiedział, że nie był świadom, iż gra może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju i dodał, że nie ma czasu na zajmowanie się aplikacjami na smartfona.
Jak dotąd twórcy gry nie podali informacji kiedy i czy w ogóle aplikacja będzie miała swoją oficjalną premierę w Chinach.