Rząd przymierza się do podniesienia norm hałasu dla lotnisk i zmiany metodologii jego pomiaru. W resortach środowiska i zdrowia trwają analizy – ustaliła „Rzeczpospolita".
Cel? To większe zyski portów, które planują w ciągu 15 najbliższych lat podwoić obroty. Jednak dla mieszkańców żyjących wokół lotnisk to zła wiadomość. Oznacza małe szanse na dochodzenie swoich praw i stratę odszkodowań za uciążliwości związane z hałasem i spalinami samolotów.
– To działania typowo komercyjne, ale ze szkodą dla 200 tys. mieszkańców Warszawy, których już hałas obejmuje, i kolejnych 400 tys., których po podwyższeniu norm obejmie – mówi dr Katarzyna Pisarska, która stała na czele protestu mieszkańców wschodniej części podwarszawskiej gminy Raszyn sprzeciwiających się ryczącym nad głowami samolotom.
Dla portów – rozwój
Co zaskakujące, inicjatywę na rzecz zmiany przepisów ochrony środowiska dotyczącą norm hałasu dla lotnisk podjął kilka miesięcy temu minister skarbu (wówczas to stanowisko piastował Dawid Jackiewicz). Co ma wspólnego z lotniskami? Z jego pisma do Ministerstwa Środowiska wynika, że korekta norm hałasu pozwoli poprawić sytuację PLL LOT, spółki, której Skarb Państwa jest właścicielem.
Nas biuro prasowe resortu skarbu poinformowało, że minister nie wskazywał konkretnych rozwiązań, jedynie zgłosił postulat zmiany „wskaźników dopuszczalnych poziomów hałasu lub metodologii ich obliczania".