Tylko w sobotę Straż Graniczna złapała 200 nielegalnych imigrantów, którzy próbowali przez tzw. zieloną granicę dostać się z Białorusi do Polski. Inna siedmioosobowa grupa obywateli Iraku przekroczyła granicę nielegalnie – zostali złapani wraz z pomocnikami (dwoma Polakami i obywatelem Syrii z niemiecką kartą pobytu) i trafili do strzeżonego ośrodka w Białymstoku, który podlega Podlaskiemu Oddziałowi Straży Granicznej. Trwa ustalanie ich tożsamości, co nie jest łatwe, bo większość z nich nie ma żadnych dokumentów.
Służby nie informują, ilu funkcjonariuszy różnych służb zostało zaangażowanych w pomoc na granicy z Białorusią.
Pogranicznikom tłumaczą, że zostały one zniszczone na Białorusi. Komenda Główna Straży Granicznej poinformowała w niedzielę rano, że w Usnarzu Górnym wciąż koczuje grupa ok. 24–30 imigrantów. „Służby białoruskie dostarczają im na bieżąco towary. W razie potrzeby doładowują cudzoziemcom telefony i powerbanki, korzystając z agregatu prądotwórczego" – twierdzi Straż Graniczna.
Czytaj więcej
Tuż przy naszej granicy kilkanaście tysięcy żołnierzy będzie wykonywało przez dłuższy czas ćwiczenia. Mamy informacje, że sytuacja jest bardzo napięta - mówił w RMF FM premier Mateusz Morawiecki.
Służby liczyły, że wprowadzenie od piątku stanu wyjątkowego, a także pełna mobilizacja wszystkich służb (granicznych, wojska i policji) spowoduje zmniejszenie napływu nielegalnych imigrantów, którzy będą próbowali dostać się przez polską granicę do UE. – Widać, że ci, którzy już przylecieli na Białoruś, są zdeterminowani i próbują się przedostać, zanim granica Polski z Białorusią zostanie całkowicie zamknięta płotem – mówi nam jeden z funkcjonariuszy.