Bezrobocie na koniec 2012 r. poszło ostro w górę. Z danych opublikowanych wczoraj przez Ministerstwo Pracy wynika, że w grudniu stopa bezrobocia wyniosła 13,3 proc. To o 0,4 pkt proc. więcej niż w listopadzie i o 0,8 pkt więcej niż przed rokiem. Najgorzej było w Warmińsko-Mazurskiem, najlepiej na Mazowszu.
– Od połowy 2012 r. widać było, że gospodarka wyraźnie hamuje. To musiało odbić się na rynku pracy – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. Zastrzega, że pod koniec roku bezrobotnych zawsze przybywa.
Prof. Elżbieta Kryńska, ekonomistka z Uniwersytetu Łódzkiego, spodziewała się, że będzie jeszcze gorzej, blisko 14 proc. To, że aż tak źle nie było, zawdzięczamy jej zdaniem odmrożeniu w połowie roku 500 mln z Funduszu Pracy i przekazaniu ich powiatowym pośredniakom. – Te pieniądze oczywiście nie przyczyniają się do powstawania nowych miejsc pracy, ale pomagają doraźnie walczyć z bezrobociem i skracają okresy pozostawania bez pracy – tłumaczy.
Zdaniem prof. Kryńskiej w tym roku znów trzeba będzie sięgnąć po pieniądze z Funduszu Pracy. – Potrzebne jest też jak najszybsze uchwalenie przepisów o rocznym rozliczeniu czasu pracy (firmy mogłyby kazać pracownikom przejściowo pracować dłużej lub krócej zależnie od sytuacji na rynku – red.) – apeluje prof. Kryńska. A przedsiębiorcy mają dodatkowo nadzieję na ekstrarozwiązania z przygotowywanego obecnie przez rząd pakietu antykryzysowego.
To ważne, bo według ekonomistów rozpoczynający się rok będzie na rynku pracy szczególnie ciężki. Wprawdzie w budżecie zapisano, że na koniec 2013 r. stopa bezrobocia nie przekroczy 13 proc., ale ekonomiści prognozują, że dojdzie nawet do 14 proc.