Realizowany w Rosji państwowy program wspierania prokreacji przyniósł pozytywne skutki. Niektóre regiony donoszą, że na świat przychodzi nawet sześciokrotnie więcej dzieci niż w latach 90. – W roku 2011 osiągniemy dodatni przyrost naturalny – tryska optymizmem minister zdrowia i opieki społecznej Rosji Tatiana Golikowa. – Zwycięstwo na froncie demograficznym może się obrócić w klęskę socjalną – ostrzegają pesymistycznie eksperci.
Skalę problemu ujawniły „Nowyje Izwiestija”. Regionalni korespondenci gazety donieśli, że w całym kraju młode mamy czują się zawiedzione i oszukane przez władze. Większość z nich, decydując się pod wpływem państwowej propagandy na poczęcie potomstwa, nie zdawała sobie sprawy, iż rząd nie zadbał o stworzenie godnych warunków do rodzenia i wychowywania dzieci.
Pierwsze kłopoty ciężarne kobiety napotykają już podczas wizyty w przychodni. Zarówno liczba placówek, jak i pracujących w nich specjalistów pozostaje niezmienna od wielu lat. Skutek – ogromne kolejki i powierzchowna obserwacja. Tak samo sytuacja wygląda w szpitalach położniczych. W Samarze, gdzie liczba urodzin w tym roku dwukrotnie przekroczyła wskaźnik sprzed dziesięciu lat, na jedno miejsce na oddziale porodowym przypadają dwie ciężarne kobiety.
Aby poradzić sobie z napływem pacjentek, administracja szpitala musiała złamać standardy, gwałtownie skracając czas obserwacji poporodowej mam i niemowląt. Czasem, jak w Nowogrodzie Wielkim, akuszerki proszą ciężarne panie, by „powstrzymywały się przed rozpoczęciem porodu do momentu, aż zwolnią się miejsca”.
– Wywołując wyż demograficzny, państwo zaniedbało rozbudowę infrastruktury związanej z pomocą przed- i poporodową – twierdzą eksperci. Według nich tylko na te cele należało przeznaczyć w ciągu kilku lat po około 4 miliardy dolarów. – W tym roku mamy w budżecie tylko połowę wymaganej sumy – przyznaje wiceprzewodniczący parlamentarnej komisji ds. zdrowia Siergiej Kolesnikow.