To, co od 7 czerwca dzieje się z naszą debatą publiczną, prowadzi do niewesołej konstatacji, że nigdy nie jest za późno, żeby stać się zdziecinniałym lumpeninteligentem. Najbardziej dojmującym uczuciem jest to, że kraj został zaludniony przez komentatorów przy każdej okazji nawiązujących do mistrzostw Europy w piłce kopanej. Poważni, wydawać by się mogło, ludzie deklarują publicznie swoje ogromne przywiązanie do pytania, która drużyna okaże się bardziej wybiegana, jaki zawodnik zdobędzie najwięcej bramek, a kto się skompromituje. I owe dyskusje prowadzone są przez wszystkich, bez względu na znajomość tematu i fachowość w tej materii. Wprost przeciwnie, im ktoś jest na co dzień mniej kojarzony ze sportem, tym wnikliwiej jest przepytywany przez redaktorów na okoliczność niesprawiedliwego karnego, niesłusznej czerwonej kartki lub spalonego.
Żaden polityk nie może zadeklarować, że futbol nic go nie obchodzi
W najgorszej sytuacji są biedni politycy. Żaden z nich nie może zadeklarować, że zamiast oglądać zmagania 22 zawodników i trzech sędziów, zagłębił się w lekturę Tukidydesa czy Platona. Pomijając fakt, że niewielu z nich to czyni w istocie, nawet gdyby znalazł się jakiś Jan Rokita, nie mógłby się przyznać do tego typu zabaw intelektualnych. Jeśli bowiem zdecydowana większość jego koleżanek i kolegów deklaruje współodczuwanie z elektoratem emocji dostarczanych przez piłkarzy, samobójstwem byłby coming out ujawniający brak entuzjazmu dla tego typu jarmarcznej rozrywki.
Bo żyjemy, jak zauważyli Jan Huzinga i Neil Postman, w kulturze ludycznej, zabawowej. Wszystko podlega zasadniczemu kryterium – nudne czy zabawne? Jeśli nudne, to jest odrzucane, jeśli zabawne, przyjmowane będzie z radością. Dlatego politycy nie mogą wydawać się nudni i pozbawieni sportowych emocji.
Nawet zupełnie niepasujący do tego wizerunku Lech Kaczyński ubiera się w szalik i pędzi do Austrii, by łączyć się z narodem w jego sportowo-cyrkowej pasji. Wszyscy – od prezydenta i premiera przez czołowych publicystów po zwykłych doktorów politologii – jesteśmy zmuszani do ubierania krótkich spodenek i powrotu do lat chłopięcych, kiedy najważniejszą sprawą był mecz z VIII B.