Demianiuk figuruje na drugim miejscu listy żyjących zbrodniarzy nazistowskich sporządzonej przez Centrum Wiesenthala. Został już pozbawiony obywatelstwa USA – formalnie dlatego, że we wniosku imigracyjnym zataił nazistowską przeszłość. Żaden kraj nie chce go przyjąć.

Zdaniem USA w grę wchodzą Ukraina, Polska i Niemcy. Izrael odpada, bo Demianiuk był już tam wprawdzie skazany na karę śmierci, ale sąd najwyższy uchylił wyrok. Nie udało się bowiem ustalić ponad wszelką wątpliwość, iż oskarżony był rzeczywiście “Iwanem Groźnym”, jak nazywali więźniowie okrutnego strażnika. Polska nie ma powodów, aby wystąpić o ekstradycję, bo IPN umorzył śledztwo po pięciu latach, opierając się m.in. na wyroku izraelskiego sądu. Ukraina go nie chce, obawiając się rozbudzenia nacjonalistycznych nastrojów w efekcie procesu.

Pozostają Niemcy. Ale Berlin się waha, używając prawnego argumentu, że postawienie oskarżonego przed sądem jest możliwe tylko w sytuacji, gdy zbrodnia została popełniona na terytorium Niemiec lub gdy oskarżony jest lub był w przeszłości obywatelem niemieckim. Demianiuk nie miał nigdy niemieckiego obywatelstwa, a zbrodni dopuścił się w Generalnym Gubernatorstwie. Służył jednak także w obozie we Flossenburgu, co może być punktem zaczepienia, jeżeli popełnił tam zbrodnie.

– Jesteśmy przekonani o jego winie. Otrzymaliśmy także nowe informacje od władz USA – powiedział wczoraj “Rz” Kurt Schrimm, szef Centrali Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu. Centrala przygotowuje wniosek do Sądu Najwyższego, na podstawie którego miałaby zostać wyznaczona prokuratura w Niemczech odpowiedzialna za przygotowanie wniosku o ekstradycję Demianiuka.