Na Ukrainie trudno znaleźć osobę, która nie straciłaby kilku czy nawet kilkudziesięciu tysięcy rosyjskich rubli przechowywanych w Banku Oszczędnościowym ZSRR. Według obliczeń liczba poszkodowanych przekracza 28 milionów. Straty są szacowane w miliardach dolarów. Dorobek życia wielu ludzi w 1992 roku pochłonęła hiperinflacja, która sięgnęła 2500 procent!
– Wszyscy byliśmy w szoku. Nie wierzyliśmy w to, co się stało. Spodziewaliśmy się, że Rosja, spadkobierczyni długów ZSRR, znajdzie sposób, by zrekompensować straty – wspomina w rozmowie z „Rz” były doradca prezydenta Leonida Kuczmy Ołeh Soskin. Poszkodowaną jest jego żona Tatiana. Miała na koncie 15 tysięcy rubli. – Na początku lat 90. mogliśmy za to kupić czarną wołgę lub trzypokojowe mieszkanie w dobrej dzielnicy Kijowa. Dziś podobne kosztuje 100 tysięcy dolarów – zapewnia Soskin, szef kijowskiego Instytutu Transformacji Społeczeństwa, jeden z pomysłodawców roszczeń wobec Rosji.
Dotychczas ukraińskie władze nie poruszały sprawy utraconych oszczędności. W Kijowie obawiano się reakcji Moskwy, która odmawiała wypłaty odszkodowań nawet swoim obywatelom.
Dotychczas w Kijowie obawiano się reakcji Rosji, która odmawiała wypłaty odszkodowań nawet swoim obywatelom
Sytuacja się zmieniła, gdy do władzy pod koniec ubiegłego roku ponownie doszła Julia Tymoszenko. Przypomniała Moskwie o długach. W styczniu zarządziła wypłacenie poszkodowanym po tysiącu hrywien (200 dolarów). Przeciwnicy zarzucili pani premier populizm i niszczenie gospodarki.