Grzywna w wysokości 6 tysięcy euro będzie grozić wszystkim bez wyjątku: agencjom reklamowym, wydawcom czy urzędnikom.
– Chcemy chronić czystość języka. Pomóc ludziom, którzy w swoim kraju nie rozumieją, co się do nich mówi. Na billboardach pojawiają się angielskie słowa. W telewizji reklamy emitowane są w języku angielskim. W restauracjach menu podane w obcych językach. To niedopuszczalne – przekonuje minister kultury Marek Madaricz. – Przepisy będą egzekwować urzędnicy ministerstwa. Najpierw udzielą dwukrotnych upomnień na piśmie. Potem wymierzą karę – zapowiada.
600-tysięczna węgierska mniejszość nie posiada się z oburzenia. – Ta ustawa uderza w naszą kulturę. Przypomina
to przymusową asymilację – twierdzi Pal Csaky, lider Partii Węgierskiej Koalicji (SMK). – Nie może być tak, że w wiosce zamieszkanej w 90 proc. przez Węgrów komunikaty w rozgłośniach radiowych są ogłaszane po węgiersku. Wielu Słowaków nie musi rozumieć tych informacji – uważa jednak minister Madaricz.
Sporo pracy przybędzie kamieniarzom. Po słowacku będą musiały rozpoczynać się napisy na pamiątkowych tablicach. – Węgrzy nie mogą odsłaniać tablic z napisami tylko w ich rodzimym języku. W dwóch językach, proszę bardzo – tłumaczy minister.