Na taką samą zachętę mogą liczyć wszyscy Nepalczycy, którzy zdecydują się na poślubienie wdowy. Władze chcą w ten sposób odbudować społeczeństwo wyniszczone trwającą dziesięć lat wojną domową. Do 2006 roku w walkach między wojskami rządowymi a maoistycznymi rebeliantami zginęło ponad 12 tysięcy osób.
W Nepalu uważa się jednak, że wdowy przynoszą pecha. Kobiety, które straciły męża, nie mogą brać udziału w obrzędach religijnych, wkładać czerwonych strojów ani biżuterii. Ostracyzm społeczny sprawia, że stają się zakładniczkami we własnych domach.
Proponowana za ślub z wdową kwota może być jednak kusząca, ponieważ ponad 30 procent Nepalczyków zarabia mniej niż dolara dziennie. Kobiety oburzają się jednak. Twierdzą, że wdowy zaczną być traktowane jak towar, na którym łatwo można zarobić. Obawiają się też, że przyszły mąż będzie źle traktował ich dzieci. Według nich wypłacane dzisiaj dopiero ponad 60-letnim wdowom emerytury i renty powinny trafiać też do młodszych kobiet, które straciły męża i samotnie wychowują dzieci.
Nepal nie jest jednak pierwszym krajem, który przyjął podobne rozwiązanie. Wcześniej zrobił to rząd Sri Lanki i iracki dyktator Saddam Husajn po wojnie z Iranem. Z kolei palestyński Hamas wciąż oferuje 3 tysiące dolarów mężczyznom, którzy zechcą się ożenić z wdowami po męczennikach biorących udział w zamachach terrorystycznych.
[srodtytul]Irak też płaci nowożeńcom[/srodtytul]