Zapewne nie tak władze Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej wyobrażały sobie przebieg inauguracji roku akademickiego uświetnionej nadaniem tytułu doktora honoris causa niemieckiemu chemikowi, laureatowi Nagrody Nobla prof. Gerhardowi Ertlowi. Zaproszonych na uroczystość gości przywitała kilkudziesięcioosobowa grupa pracowników uczelni, która przed budynkiem Wydziału Prawa i Administracji protestowała przeciwko zwolnieniom grupowym. - Chcemy pracy, nie wyzysku! - krzyczeli pikietujący.
Kiedy obok nich przemykali rektor prof. Andrzej Dąbrowski i kanclerz Mirosław Urbanek kilku osobom puściły nerwy. W kierunku rektora, który nie chciał rozmawiać z protestującymi, poleciało jajko. Celu nie sięgnęło, ale grupa zaczęła krzyczeć ze zdwojoną siłą: - Tchórze, tchórze!
Tuż po tym jak rektor zniknął za drzwiami wydziału protestujący próbowali wejść do budynku gdzie rozpoczynała się uroczystość. Nie zostali jednak wpuszczeni przez ochroniarzy. Tłum odpowiedział kanonadą jajek w zaryglowane szklane drzwi. - Faszyści, faszyści, faszyści - skandowała grupa.
Zdenerwowane kobiety kijami od transparentów waliły w boczne wejście na aulę. Protestujących rozsierdziła też informacja o niedawnym zakupie nowej limuzyny na potrzeby Fundacji UMCS. Z megafonów rozbrzmiewały śpiewy: - Stracim robotę, bo rektor kupił toyotę!
Władze pogrążonego w długach uniwersytetu (ponad 60 mln zł) zdecydowały o zwolnieniu 400 osób z pionu technicznego (sprzątaczki, portierzy, szatniarze). Ich pracę uczelnia chce zlecić zewnętrznym firmom.