Sprawiedliwość po niemiecku

Sąd przywrócił do pracy kasjerkę, która sprzeniewierzyła 1,3 euro. Czy to oznacza, że w Niemczech wolno okradać pracodawcę?

Aktualizacja: 27.06.2010 11:57 Publikacja: 27.06.2010 01:01

Sprawiedliwość po niemiecku

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Najsłynniejsza kasjerka RFN zasiadła po rocznej przerwie za kasą supermarketu Kaiser’s. To wydarzenie zepchnęło na dalszy plan nawet zbliżające się wybory prezydenta Niemiec. Ale też od dwóch lat sprawa Barbary E., występującej jako Emmely, nie schodziła z czołówek niemieckich gazet.

Emmely nie zaksięgowała dwóch bonów za zwrot butelek, a kilka dni później zainkasowała ich równowartość – 1,3 euro. Trafiła za to na bruk. Przegrała procesy w dwóch instancjach. Dopiero Federalny Sąd Pracy zakwalifikował jej czyn jako poważne naruszenie obowiązków, a nie kradzież pociągającą za sobą utratę zaufania do pracownika, co może być podstawą do zwolnienia dyscyplinarnego. „Nie znaczy to, że można bezkarnie okradać pracodawców, lecz każdy przypadek musi być rozpatrywany indywidualnie” – brzmiało uzasadnienie orzeczenia.

[srodtytul]Równość wobec prawa[/srodtytul]

„Chodzi o sprawiedliwość i równość w obliczu prawa” – pisały niemieckie gazety, nie kryjąc sympatii dla Emmely i porównując ją z bankierami i menedżerami firm, w których giną bez śladu ogromne sumy, a często nie udaje się ustalić winnych karygodnej lekkomyślności czy zamierzonych działań przestępczych. Nie mówiąc o sprawach mniejszego kalibru, jak 83,95 euro, które pewien menedżer wydał na benzynę do prywatnego samochodu, korzystając z firmowej karty kredytowej. Stracił pracę, ale odzyskał ją na mocy wyroku sądowego pierwszej instancji, sędzia uznał bowiem, że wartość przedmiotu sporu jest bagatelna.

Emmely potraktowano inaczej niż wielu innych, chociażby pracownika magazynu spożywczego, który wypił karton mleka za 59 eurocentów, czy opiekunkę w domu seniora, która zjadła kilka pierogów. Z trudem wybronił się przed zwolnieniem ślusarz, którego szef przyłapał na ładowaniu w pracy komórki. Firma wyliczyła, że straciła 0,00014 eurocenta i zaufanie do pracownika. O takich sprawach powstają już nawet sztuki teatralne piętnujące bezkarność możnych świata finansów w zestawieniu z drobnymi przewinieniami maluczkich.

– Kradzież jest kradzieżą bez względu na wartość przywłaszczonego przedmiotu – twierdzą autorytety prawnicze i przedstawiciele pracodawców. Przypominają, że sądy zawsze surowo traktowały przypadki takie jak Emmely. Zwolennicy twardego prawa powołują się na badania socjologiczne, z których wynika, że trzy czwarte Niemców na pierwszym miejscu w hierarchii wartości stawia uczciwość, przed rodziną (68 proc.) i sprawiedliwością (64 proc.)

[srodtytul]Solidarność z maluczkimi[/srodtytul]

Jak więc wytłumaczyć ogromne poparcie społeczne dla Emmely, która nie jest wzorem uczciwości? – To przejaw solidarności w sytuacji, gdy coraz trudniej o pewną pracę – tłumaczy Fajo Funke z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.

Emmely, kasjerka z trzydziestoletnim stażem, zarabia nieco ponad 1000 euro miesięcznie i żyje na granicy ubóstwa, o które ociera się coraz więcej obywateli RFN.

Niemcom powodzi się coraz gorzej. Towarzyszą temu coraz większe obawy o utratę pracy. Jak wynika z najnowszych badań Niemieckiego Instytutu Gospodarczego (DIW), prawie dwie trzecie Niemców z klasy średniej drży na myśl o likwidacji swego miejsca pracy. Są to ludzie o dochodach powyżej 860 euro netto na osobę, urzędowej granicy ubóstwa. Poniżej niej żyje 22 proc. obywateli RFN.

W tej sytuacji wsparcie, jakiego doświadczyła Emmely, jest w pewnym sensie manifestacją frustracji obywateli, z których wielu pamięta nie tak odległe czasy, kiedy Niemcom powodziło się dobrze, nawet gdy żyli z zasiłków dla bezrobotnych.

Najsłynniejsza kasjerka RFN zasiadła po rocznej przerwie za kasą supermarketu Kaiser’s. To wydarzenie zepchnęło na dalszy plan nawet zbliżające się wybory prezydenta Niemiec. Ale też od dwóch lat sprawa Barbary E., występującej jako Emmely, nie schodziła z czołówek niemieckich gazet.

Emmely nie zaksięgowała dwóch bonów za zwrot butelek, a kilka dni później zainkasowała ich równowartość – 1,3 euro. Trafiła za to na bruk. Przegrała procesy w dwóch instancjach. Dopiero Federalny Sąd Pracy zakwalifikował jej czyn jako poważne naruszenie obowiązków, a nie kradzież pociągającą za sobą utratę zaufania do pracownika, co może być podstawą do zwolnienia dyscyplinarnego. „Nie znaczy to, że można bezkarnie okradać pracodawców, lecz każdy przypadek musi być rozpatrywany indywidualnie” – brzmiało uzasadnienie orzeczenia.

Społeczeństwo
"Niewygodny i bardzo kosztowny" czas letni. Donald Trump chce go znieść w tej kadencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
„Niepokojąca” tajemnica. Ani gubernator, ani FBI nie wiedzą, kto steruje dronami nad New Jersey
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu