Kierownictwo liceum imienia Świętego Alberta w Ratyzbonie – szkoła ma długą katolicką tradycję – podjęło decyzję o usunięciu krzyża ze ściany jednej z klas. Stało się to na życzenie rodzica jednego z uczniów, który stwierdził, że symbole religijne mają „zły wpływ” na jego syna.
Mężczyzna tłumaczył, że wychowuje syna w duchu ateizmu i nie życzy sobie, by był on „indoktrynowany”. Jest to rodzina, która kilka lat temu przybyła do Niemiec z – jak piszą chroniące jej tożsamość media – „anglojęzycznej zagranicy”, gdzie w szkołach „nie ma krzyży”. Mężczyzna zażądał także, by zniesiono modlitwę przed rozpoczęciem lekcji, bo robi ona jego dziecku „wodę z mózgu”.
Nauczycielka ugięła się pod presją i zdjęła krzyż. Wywołało to oburzenie burmistrza Ratyzbony i zwierzchnika szkolnictwa Gerharda Webera. Zdaniem polityka chadeckiej CSU to pogwałcenie praw większości.
– Rozumiem, że ktoś jest niewierzący. W takich przypadkach jednak powinno się liczyć to, czego chce większość. A większość rodziców chce, by w klasie wisiał krzyż – powiedział wzburzony. I dodał: – Trzeba zadać pytanie, czy ta rodzina, która dopiero od niedawna mieszka w Niemczech, nie nadużywa gościnności naszego kraju, atakując naszą, liczącą setki lat, tradycję.
Także Kościół jest zaniepokojony usunięciem krzyża. – Okazywanie swojej wiary w przestrzeni publicznej jest dozwolone. Gwarantuje nam to konstytucja, a krzyż nie obraża niewierzących – powiedział biskup Ratyzbony Gerhard-Ludwig Müller. Zarówno burmistrz, jak i Kościół domagają się interwencji bawarskiego Ministerstwa Edukacji.