Miasta tracą mieszkańców. Zyskuje Warszawa

Coraz więcej dużych miast traci mieszkańców na rzecz największych ośrodków. To pogłębia podział kraju na Polskę A i B

Publikacja: 06.01.2011 23:59

Miasta tracą mieszkańców. Zyskuje Warszawa

Foto: ROL

Do 2035 r. ludność Polski może się zmniejszyć o 3 mln – wynika z prognoz GUS. W największym stopniu odbije się to na miastach. To zresztą już się dzieje – w ostatniej dekadzie wyraźnie spadła liczba mieszkańców nie tylko tych średniej wielkości, jak Częstochowa czy Kielce, gdzie spadek sięgnął po ok. 10 tys. ludzi. Niepokojące spadki zanotowały miasta duże, np. Łódź, Katowice, Lublin, Szczecin, Bydgoszcz.

Skutki niżu demograficznego potęguje rosnąca wewnętrzna emigracja. W poszukiwaniu lepszego życia ludzie opuszczają do niedawna silne ośrodki miejskie.

[srodtytul]Bilet w jedną stronę [/srodtytul]

– W Szczecinie bardzo trudno o pracę – mówi Anna Banaszak, w rodzinnym mieście księgowa, obecnie product specialist w międzynarodowej korporacji konsultingowej w Warszawie. Do stolicy przeniosła się trzy lata temu. Na początek dostała ponad dwa razy tyle, ile zarabiała w Szczecinie. Potem dostała znów dwa razy tyle. – Zarobki to podstawa, ale nie tylko – wyjaśnia. – W Szczecinie trudno wytyczyć ścieżkę kariery, bo zawodowy wybór sprowadzał się do posady w banku albo handlowca usługami finansowymi. A księgowym się tam proponuje 1,5 tys. zł brutto. Poza tym Warszawa to rozmach: teatry, kina, kluby. To inny świat. Inna jakość życia.

Czy wróci kiedyś do Szczecina? – Raczej wyjadę do Londynu – śmieje się pani Anna. Maciej Łatecki, informatyk z Łodzi, który osiadł w Krakowie, nawet chciałby wrócić. – Ale musieliby mi zaproponować takie warunki pracy, jakie mam w Krakowie – mówi. – A to mało prawdopodobne. Łatecki, specjalista administrator poczty elektronicznej w firmie, w Łodzi pozycję miał niezłą. Reprezentował ją w kontaktach z IBM, miał samochód służbowy i obsługiwał 3 tys. klientów. Ale perspektywy rozwoju dla niego się skończyły. W Krakowie, dokąd przeniósł się trzy lata temu, jako pracownik amerykańskiej firmy odpowiada za sieć 30 tys. klientów, zarabia więcej niż jego łódzcy pracodawcy. Spłacił kredyt na mieszkanie w Łodzi, wziął nowy na lokum w Krakowie. – Na zmianę miasta namówili mnie koledzy z Trójmiasta i Bydgoszczy, którzy sami krążyli po Polsce w poszukiwaniu lepszego życia – opowiada.

– Te miasta, które nie tworzą warunków godnego życia i rozwoju mieszkańcom, po prostu wyludniają się i wyludniać się będą – mówi dr Waldemar Urbanik, socjolog ze szczecińskiej Wyższej Szkoły Humanistycznej TWP. – Ten proces jest równie prosty co szkodliwy, bo miasta, z których uciekać będą ludzie, a dotyczy to głównie młodych, będą się na potęgę starzeć i tracić potencjał rozwojowy, co utrwali podział na miasta kategorii A i B.

Problemu wyludnienia nie ma Warszawa. – To efekt postępującej centralizacji – podkreśla Urbanik. – W stolicy mieszczą się ośrodki władzy, większość central dużych firm, co oznacza najwyższe zarobki i szanse na karierę. Tu koncentruje się życie kulturalne. To wszystko przyciąga ludzi z aspiracjami, których coraz częściej nie mogą zaspokoić w mniejszych miastach.

[srodtytul]Program lojalnościowy[/srodtytul]

Stolica to najlepszy przykład, ale niejedyny. Kraków, Wrocław czy Gdańsk, mimo spadku przyrostu naturalnego, niemal nie tracą na liczebności. – Kraków niezmiennie przyciąga ludzi. Z badań wynika, że aż 84 proc. Polaków chciałoby tu mieszkać – mówi prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. I wylicza przyczyny: – Magia miasta, jego historia i kultura mają wielkie znaczenie, podobnie jak krakowska oferta edukacyjna – z 200 tys. studentów tylko połowa to miejscowi. Ale ważne jest też to, co robimy, by było to przyjazne miejsce do życia. Budujemy więcej mieszkań niż Wrocław z Poznaniem razem wzięte. Mamy niskie 4,4-proc. bezrobocie, a naszą komunikację zbiorową brytyjska firma badawcza uznała za jedną z najlepszych na świecie.

Majchrowski podkreśla, że władze miasta starają się przyciągać ludzi do Krakowa i przeciwdziałać odpływowi mieszkańców. Tych odpływających nie jest wielu. A jak już odpływają, to nie całkiem. – Wbrew plotkom Warszawa nie podebrała nam mieszkańców – śmieje się prezydent, żartując, że Kraków ma dobry program lojalnościowy. – Krakowianie, którzy pracują w stolicy, to warszawiacy, ale tylko od poniedziałku do piątku.

[srodtytul]Oferta edukacyjna [/srodtytul]

Według Urbanika czynniki sprzyjające dobrej demograficznej kondycji miasta to: niskie bezrobocie, chłonny rynek pracy, dostęp do mieszkań, atrakcyjnie zorganizowana przestrzeń miejska, bogactwo oferty kulturalnej i oferta edukacyjna. Zaznacza, że nie chodzi tylko o liczne prestiżowe uczelnie, ale też takie, których działalność współgra z rynkiem pracy i przedsiębiorczością.

Coś w tym jest. Lublin ma najwyższy w kraju wskaźnik liczby studentów (100 tys. na 330,9 tys. mieszkańców w 2010 r. według PKW), ale w ostatnich latach ubyło mu ponad 10 tys. mieszkańców. Poznań ten wskaźnik ma niższy, ale aglomeracja poznańska wchłonęła znacznie więcej ludzi, niż straciła.

– Sam Poznań też z roku na rok liczy mniej mieszkańców, ale traci przede wszystkim na rzecz swojego najbliższego otoczenia – mówi Ryszard Grobelny, prezydent Poznania i prezes Związku Miast Polskich. – To wynika z naszej ekonomicznej siły, bo ludzie się bogacą i przeprowadzają na przedmieścia Poznania, a nie do Warszawy czy Wrocławia.

Grobelny podkreśla, że dla niego najbardziej miarodajny dla tego zjawiska jest ranking tzw. migracji wewnętrznych ludzi w przedziale wieku 25 – 40, których socjologia kwalifikuje jako tzw. mobilnych. – Kolejność jest taka: Poznań, Wrocław, Warszawa, Kraków – wylicza.

I to jest pierwsza liga. Miasta kategorii A, do których najchętniej uciekają ludzie z mniej atrakcyjnych ośrodków. – Do aglomeracji poznańskiej najwięcej trafia ich z Gorzowa, Zielonej Góry i Szczecina – mówi Grobelny. – Ze szczególną uwagą przyglądam się Szczecinowi, który miał wiele atutów: bliskość morza, Odrę, sąsiedztwo Berlina. Ale ostatnie 15 lat to lata stracone. Porównuję to miasto z przecież podobnym Wrocławiem. Między nimi jest przepaść, choć ostatnio coś sensownego zaczęło się tam dziać. Jest w końcu prezydent z drugą kadencją, spójny projekt na rozwój. Coś tam wreszcie drgnęło.

[srodtytul]Spadek po komunie [/srodtytul]

Co prawda w Szczecinie mieszka wciąż ponad 400 tys. osób, ale według GUS w ciągu ostatniej dekady stracił ponad 10 tys. mieszkańców. Jeszcze gorzej wypada, gdy wziąć pod uwagę dane, jakie ratusz przekazuje PKW na potrzeby wyborów. Według nich miasto miało w grudniu 2010 r. 381 662 mieszkańców. To mniej niż przed wojną (w 1939 r. niemiecki Szczecin miał ich 382 984). – Spora część mieszkańców, bo około tysiąca rocznie, odpłynęła nam na przedmieścia, tak jak w większości wielkich miast – tłumaczy Piotr Krzystek, prezydent Szczecina. – Ale trzeba też wziąć pod uwagę zagraniczną emigrację i to, że Szczecin płaci wyższą niż inne miasta cenę transformacji ustrojowej.

Krzystek podkreśla, że miasto stara się przeciwdziałać niekorzystnym tendencjom demograficznym. Z myślą o tym powstał cały miejski program inwestycyjny, w którym uwzględniono m.in. nowoczesną przestrzeń miejską, budowę obiektów sportowych, rekreacyjnych i kulturalnych.

Szczecin miał stocznię, Katowice – kopalnie, które też upadały. Popeerelowski bagaż na pewno tłumaczy częściowo odpływ mieszkańców (górnicy musieli szukać zajęcia gdzie indziej, a kopalniana infrastruktura na pewno nie podnosiła atrakcyjności miasta). Ale Katowice straciły w ciągu dekady co najmniej 30 tys. mieszkańców. Dziś liczą nieco ponad 307 tys., podczas gdy w 2000 r. było ich 340 tys. (a w 1987 – prawie 370 tys.!).

– Władze nie dostrzegły na czas zagrożeń. Grozi nam, że Katowice za 25 lat mogą liczyć ledwie 200 tys. mieszkańców – mówi Ewa Kołodziej (PO), wiceszefowa Rady Miejskiej w Katowicach. – Młode rodziny nie mają powodu, by z Katowicami wiązać przyszłość. Wolą bardziej przyjazne Tychy czy Mysłowice. W Katowicach brakuje żłobków, przedszkoli, dopiero zaczyna się przebudowa centrum miasta.

Piotr Uszok, prezydent Katowic od 1998 r., przyznaje, że problem jest. Przypomina, że w latach 60. i 70. XX w. Katowice przeżyły boom ludnościowy, bo z całego kraju napływała siła robocza, która teraz osiągnęła wiek emerytalny i wraca w rodzinne strony. A co z przyciąganiem nowych mieszkańców? – Krakowem nie będziemy – mówi Uszok. – Ale przyjaznym, dobrym do życia miastem jak najbardziej, i bardzo dużo wysiłku wkładamy, by tak było.

Prezydent podkreśla walory ekonomiczne – śladowe bezrobocie, wysoką średnią płacę, dynamiczny rynek mieszkaniowy. Poprawia się też wizerunek miasta, dotąd kojarzonego z przemysłem. Katowice dostały się do finału konkursu na Europejską Stolicę Kultury, są też pierwszym po Warszawie miastem, w którym odbywają się największe imprezy kulturalne.

[srodtytul]Łódź – tykająca bomba [/srodtytul]

– Grozi nam katastrofa demograficzna – mówi Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.

Łódź z poziomu niemal 800 tys. w 2000 r. skurczyła się do 740 tys., a prognozy wskazują, że za 20 lat liczba mieszkańców może spaść do 600 tys. – Przyczyny są złożone, w części wiążą się ze zmianami ustrojowymi i upadkiem przemysłu włókienniczego – mówi Zdanowska. – Ale ostatnie lata to był okres demograficznych zaniechań. Moi poprzednicy albo nie rozumieli, że odpływ mieszkańców to poważny problem, albo udawali, że tej tykającej bomby nie widzą.

Zdanowska myśli m.in. o budownictwie preferencyjnym dla absolwentów uczelni, którzy chcieliby zostać w Łodzi. Zakończyła też konsultacje z agencją reklamową, która przygotowuje strategię marki Łódź.

Miasto traciło także na bliskim sąsiedztwie z Warszawą. Bo po co osiedlać się w Łodzi, skoro można od razu w stolicy? Zdanowska jednak widzi w tym sąsiedztwie szansę. – Wystarczy pomyśleć odwrotnie: dlaczego Łódź nie miałaby być atrakcyjna dla warszawiaków? Mamy silne uczelnie wyższe, tańsze niż w Warszawie nieruchomości, a kiedy zakończą się planowane, najważniejsze dla miasta inwestycje komunikacyjne, w tym połączenie go z głównymi autostradami i uruchomienie szybkiej kolei, z Warszawy do Łodzi będzie się można dostać szybciej niż np. z Konstancina do centrum stolicy.

– Niekorzystne procesy społeczne da się odwracać albo przynajmniej można im przeciwdziałać, hamować je – uważa dr Agata Zygmunt, socjolog i demograf z Uniwersytetu Śląskiego. – Ale to wymaga przemyślanej polityki prorodzinnej w wymiarze całego kraju, bo samo becikowe nie wystarczy, a w zagrożonych wyludnieniem miastach systemu zachęt do osiedlania się i zwiększania ich atrakcyjności.

Prof. Wojciech Łukowski, socjolog z UW, podkreśla, że im szybciej problem demograficzny miasto dostrzeże i im szybciej zareaguje, tym większe ma szanse na zahamowanie niekorzystnego trendu demograficznego. Jak np. w Rzeszowie i Białymstoku, którym – podobnie jak Warszawie – mieszkańców im w ostatnich latach przybywa. W przypadku Białegostoku Łukowski kojarzy to z ponadprzeciętną aktywnością lokalnych uczelni, a w przypadku Rzeszowa – z ciągłością władzy i konsekwentnym zaufaniem do niej.

– Tymczasem, jeśli się utrwali społeczne przekonanie, że np. Lublin czy Olsztyn to miasta schodzące, to potem może być bardzo trudno przekonać ludzi, że jest inaczej – uważa.

Do 2035 r. ludność Polski może się zmniejszyć o 3 mln – wynika z prognoz GUS. W największym stopniu odbije się to na miastach. To zresztą już się dzieje – w ostatniej dekadzie wyraźnie spadła liczba mieszkańców nie tylko tych średniej wielkości, jak Częstochowa czy Kielce, gdzie spadek sięgnął po ok. 10 tys. ludzi. Niepokojące spadki zanotowały miasta duże, np. Łódź, Katowice, Lublin, Szczecin, Bydgoszcz.

Skutki niżu demograficznego potęguje rosnąca wewnętrzna emigracja. W poszukiwaniu lepszego życia ludzie opuszczają do niedawna silne ośrodki miejskie.

Pozostało 95% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie