Urodziny ukochanego lidera

Siedziba SLD na imprezie Napieralskiego pękała w szwach. Liczba gości zwykle pokazuje siłę partyjnego lidera

Publikacja: 05.05.2011 21:36

Urodziny ukochanego lidera

Foto: ROL

– Impreza była imponująca, choć na stojąco i z dosyć banalnym kateringiem – opowiada o kwietniowych imieninach lidera SLD były premier Józef Oleksy. – Przyszło dużo więcej ludzi niż przed rokiem, chyba ze 150 osób. Ale wcale mnie to nie dziwi, bo zawsze wraz z umacnianiem się partii rośnie sympatia do lidera, a gdy partia spada w sondażach, uczucia do lidera też się ochładzają. Widziałem to nieraz.

Grzegorz Napieralski, którego imieniny wypadły w tym roku w Niedzielę Wielkanocną, wyprawił przyjęcie tydzień wcześniej.

– Pojawili się nawet ludzie, których nie widziałem na Rozbrat od lat, w tym wszyscy starzy działacze z wyjątkiem Aleksandra Kwaśniewskiego – mówi inny uczestnik imprezy.

Trudno się dziwić, bo były prezydent nie ma żadnego interesu do lidera SLD, a pozostali mają. Wszak zbliża się czas układania list wyborczych i zapewne w opinii wielu gości obecność na imieninach przewodniczącego pomaga w uzyskaniu dobrego miejsca na liście.

Tydzień po liderze SLD swoje imieniny wyprawiał Jerzy Jaskiernia w warszawskim Domu Chłopa. – Ta impreza też była huczna, zaproszono chyba z 250 osób, ale byli to głównie prawnicy, uczestnicy konferencji o prawach człowieka, którą Jurek organizował – opowiada Oleksy, który twierdzi, że nikogo na swoje imieniny nie zaprasza, choć jego żona zawsze przygotowuje poczęstunek. – Kto pamięta, ten wpada do mnie do domu bez zaproszenia, ale i tak było ze 120 osób, a dwa razy tyle zadzwoniło z życzeniami. Połowa z tych dzwoniących chyba nie wie, że ja już nie mam żadnej władzy – dodaje.

Kiedyś obraz Kossaka, teraz rower

Wśród lewicowych polityków tak huczne i prestiżowe imprezy wyprawiał wcześniej Aleksander Kwaśniewski, szczególnie gdy był prezydentem. Jego urodziny były legendarne, a prezenty dostawał znacznie ciekawsze niż Napieralski. Goście zrzucali się na przykład na obraz Kossaka lub na wykwintny serwis do herbaty. Tymczasem obecny lider SLD w 2009 r. dostał w prezencie konsolę do gier, w 2010 r. karton markowej wódki, a w tym roku rower za 2500 zł.

– Impreza u lidera to forma potwierdzenia przez niego własnej pozycji w partii, im dłuższy jest ogonek składających życzenia, tym pozycja silniejsza – komentuje Eryk Mistewicz, doradca polityczny. – Poza tym jest to też forma wyróżniania konkretnych współpracowników. Są imprezy dla 20 i dla 200. Obie świadczą o tym, jak blisko ucha lidera są zaproszeni, i stają się bodźcem do działania dla tych, którzy nie zostali zaproszeni ani na jedną, ani na drugą imprezę.

Premier Donald Tusk i prezes PiS Jarosław Kaczyński nie urządzają wielkich imprez z okazji swoich imienin czy urodzin. – Oni po prostu nie muszą tego robić – uważa Mistewicz.– Mają tak silną pozycję, że nie potrzebują jej potwierdzać.

U Wałęsy, o. Rydzykai Sikorskiego

Urodziny Kwaśniewskiego, choć okazałe, nie mogły się równać z imprezami wyprawianymi przez Lecha Wałęsę.

Jego imieniny przyciągają zawsze w czerwcu setki gości do willi przy ul. Polanki. Menu przygotowuje znany gdański restaurator Ryszard Kokoszka, a lista gości, co roku analizowana przez media, dochodziła czasem nawet do 600 nazwisk.

Na imieninach u Wałęsy bywali najważniejsi ludzie w państwie, w tym Donald Tusk, już gdy był premierem, a nawet Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy. Oni po raz pierwszy zawitali do domu przy ul. Polanki dopiero w 2005 r., już po słynnym pojednaniu poprzedniego i wówczas urzędującego prezydenta podczas pogrzebu papieża.

Szczególnie dużo ludzi, więcej, niż zostało zaproszonych, zawitało do Wałęsy w 2008 r., gdy wyszła publikacja IPN na temat jego kontaktów z SB. Miał to być znak solidarności z byłym prezydentem.

– Te imieniny to dla Wałęsy takie doroczne odkurzanie godła "Teraz Polska" – ocenia Mistewicz. – A dla zaproszonych gości to potwierdzenie ich pozycji w hierarchii towarzyskiej.

Podobny charakter mają imieniny wyprawiane przez ojca Tadeusza Rydzyka, które wypadają w październiku.

Tu też chodzi o potwierdzenie znaczenia solenizanta i hierarchię towarzyską, tyle że w zupełnie innym środowisku. Na tę imprezę zapraszani są starannie wyselekcjonowani posłowie PiS i – wedle doniesień medialnych – bardziej przypomina ona akademię ku czci niż zwykłe imieniny. Zaczyna się mszą świętą, a uświetniają ją występy artystyczne.

Toruński poseł PiS Zbigniew Girzyński, który według mediów jest stałym gościem na imieninach ojca Tadeusza Rydzyka, sam najchętniej opowiada o hucznych 40. urodzinach, które w 2003 r. wyprawił Radosław Sikorski. Było kilkuset gości, głównie powiązanych z partiami prawicowymi. – To była impreza wyprawiona z wielką pompą w posiadłości Sikorskiego – wspomina Girzyński. – Zostało nawet zorganizowane lądowisko dla helikopterów, bo jeden z gości dotarł właśnie w taki sposób. Gdyby nie to, że rok wcześniej sprzedałem malucha i kupiłem nissana, toby nas chyba nie wpuścili na to przyjęcie.

Impreza zaprocentowała. Dwa lata później Sikorski został senatorem z listy PiS, a wkrótce potem otrzymał nominację na szefa MON.

Czy po przejściu do Platformy Sikorski nadal urządza imprezy urodzinowe?

Jeżeli tak, to znacznie bardziej kameralne, bo w partii o nich nie słychać. Za to 50. urodziny wyprawił z pompą szef Klubu PO, śląski poseł Tomasz Tomczykiewicz. Impreza odbyła się w marcu.

– Przewodniczący wynajął salę w Nowym Domu Poselskim, zamówił katering i zaprosił kolegów. Przyszło naprawdę dużo osób, było bardzo wesoło i przyjemnie – relacjonuje posłanka PO Danuta Pietraszewska. – U nas, na Śląsku, 50. urodziny to wielkie wydarzenie, które każdy świętuje, a poseł to też człowiek.

Zdaniem Mistewicza potrzeba urządzania hucznych imienin lub urodzin jest wśród polityków bardzo silna. – To jest forma uprawiania polityki, bo na takiej imprezie mogą się spotkać politycy, eksperci, dziennikarze, a fakt, że rozmawiają ze sobą, nie budzi niczyich podejrzeń, bo to przecież imieniny – tłumaczy.

Jego zdaniem nie ma mniej lub bardziej zabawowych partii. Na dowód opowiada, że raz w miesiącu bywa na posiedzeniu Parlamentu Europejskiego w Strasburgu i zazwyczaj natrafia na imieniny lub urodziny wyprawiane przez któregoś z polskich eurodeputowanych.

– Za każdym razem jest to impreza ponadpolityczna, międzyfrakcyjna, a nawet międzypaństwowa – zaznacza. – Zgodnie bawią się na niej politycy wszystkich opcji – SLD, PSL, PO i PiS oraz zaprzyjaźnieni deputowani z innych krajów. Z naszego parlamentu takie imprezy zniknęły całkowicie zapewne z obawy przed gniewem liderów, którzy z upodobaniem prowadzą partyjną wojnę. Ludzie jednak chcą rozmawiać, o ile nie są kontrolowani przez szefów.

– Impreza była imponująca, choć na stojąco i z dosyć banalnym kateringiem – opowiada o kwietniowych imieninach lidera SLD były premier Józef Oleksy. – Przyszło dużo więcej ludzi niż przed rokiem, chyba ze 150 osób. Ale wcale mnie to nie dziwi, bo zawsze wraz z umacnianiem się partii rośnie sympatia do lidera, a gdy partia spada w sondażach, uczucia do lidera też się ochładzają. Widziałem to nieraz.

Pozostało 93% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie