Knajpy pełne agentów

Sarmacja, Chłopskie Jadło, Sheraton czy lokal z ukraińskimi przysmakami – tam jadają oficerowie tajnych służb

Publikacja: 20.06.2011 01:27

Popularne wśród ludzi służb są knajpki na placu Trzech Krzyży, m.in. Szparka

Popularne wśród ludzi służb są knajpki na placu Trzech Krzyży, m.in. Szparka

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Warszawska kawiarnia Green Coffee. To właśnie tam, jak ujawniła kilka dni temu „Gazeta Wyborcza", 7 czerwca 2010 r. wojskowy prokurator Marek Pasionek, były szef ABW Bogdan Święczkowski i jego były zastępca Grzegorz Ocieczek spotkali się przy kawie i ciastkach z pracownikami CIA i FBI, stałymi rezydentami w Ambasadzie USA w Polsce. Jeden z amerykańskich agentów zeznał potem w prokuraturze, że Pasionek mówił o śledztwie smoleńskim i pytał, czy mogą sprawdzić kilka jego koncepcji dotyczących przyczyn katastrofy. Efekt? Prokurator zaczął być podejrzewany o przekazywanie tajnych informacji Amerykanom. Święczkowski tłumaczył potem, że było to pożegnanie oficera łącznikowego FBI – „przy kawie i ciastkach".

– Takie spotkania w kawiarni nie są niczym dziwnym, bo każdy z nas wyskakuje na zewnątrz na szybkie nieoficjalne lub półoficjalne rozmowy z różnymi ludźmi, także oficerami łącznikowymi zagranicznych służb rezydujących w Polsce – mówi oficer ABW z wieloletnim stażem.

„Rz" sprawdziła, jakie lokale w Warszawie najchętniej odwiedzają agenci. Gdzie spotykają się na kawę i ciastko, a gdzie spożywają coś mocniejszego?

W hotelowym lobby

– Jeśli ktoś chce ostentacyjnie pokazać, że się z kimś zna i przyjaźni, to umawia się w Sheratonie. Bo tam regularnie przychodzą wszyscy – od biznesmenów przez polityków i dziennikarzy, a na ludziach ze służb skończywszy – opowiada nasz rozmówca z ABW.

W hotelu Sheraton, gdzie po prostu wypada wypić kawę, bywają m.in. były szef Urzędu Ochrony Państwa gen. Gromosław Czempiński czy dawny szef wywiadu gen. Henryk Jasik.

– Jest to wygodne miejsce ze względu na położenie (w pobliżu Sejmu, tuż przy placu Trzech Krzyży – red.), ale niewygodne, jeśli chodzi o prowadzenie istotnych rozmów. Można tam bowiem spotkać zbyt wielu znajomych – wyjaśnia były szef jednej ze służb, który sam czasem odwiedza Sheraton.

Wysokich rangą oficerów można też spotkać przy podwójnym espresso w hotelu Hyatt mieszczącym się tuż przy rosyjskiej ambasadzie czy w oddalonym o kilkanaście metrów od siedziby Ministerstwa Skarbu Mercure Grand Hotel. Niektórzy na spotkania umawiają się też w lobby hotelu Marriott lub w którejś z restauracji w Intercontinentalu.

Popularny wśród ludzi służb jest także ciąg trzech knajpek na pl. Trzech Krzyży: Szpilka, Szpulka, Szparka.

– W Szpilce umówiłem się z emerytowanym oficerem Wojskowych Służb Informacyjnych. Wchodzę na górę (restauracja ma dwa poziomy – red.), a tam widzę zajęte trzy stoliki. Przy jednym czekał mój rozmówca, a dwa pozostałe były zajęte przez innych oficerów WSI, m.in. byłego szefa kontrwywiadu wojskowego – opowiada reporter jednego z dzienników. Dodaje, że podobna sytuacja przytrafiła mu się w kawiarni Batida na pl. Konstytucji. – Miałem się tam spotkać z jednym z szefów WSI z lat 90. Tego dnia zajęte były niemal wszystkie stoliki, usiadłem więc gdzieś na końcu. Zanim mój rozmówca dosiadł się do mnie, uścisnął dłoń siedzącym niemal przy wszystkich stolikach.

Nie zawsze w godzinach pracy jest czas na kawę w Sheratonie czy lunch w Szpilce. Dlatego funkcjonariusze ABW na szybkie spotkania wybierają kawiarnię Caffe w Biegu przy ul. Puławskiej w Silver Screenie (dawne kino Moskwa) lub znajdującą się tuż obok restaurację. Dlaczego akurat tam? Bo miejsca te są oddalone od siedziby ABW przy Rakowieckiej zaledwie o kilkaset metrów.

Na pół litra i ogórka

Wieczorem po pracy niektórzy agenci wybierają restauracje, gdzie mogą nie tylko zjeść, ale też napić się alkoholu.

– Najlepiej, jeśli sala ma oddzielne pomieszczenie, a właściciel knajpy jest znajomym – mówi emerytowany pułkownik UOP, wcześniej służący w SB.

Jednym z takich lokali jest specjalizująca się w staropolskim jadle restauracja Sarmacja. Mieści się na parterze biurowca Intraco, niedaleko stadionu Polonii Warszawa. Od lat bywają tam wysocy rangą oficerowie służb zarówno wojskowych, jak i cywilnych. Niektórzy organizują tam swoje imieniny, inni przychodzą, aby spotkać się ze znajomymi z branży.

Na pół litra i ogórka agenci przychodzą też do Szwejka na pl. Konstytucji. Tu jednak pojawia się problem. – Spotyka się zbyt wielu znajomych – zdradza oficer ABW. Restaurację upodobały sobie bowiem służby mundurowe, m.in. policja, BOR, Straż Graniczna. Jeśli jest tam za ciasno, kilka metrów dalej znajduje się Chłopskie Jadło. Niemal codziennie po godz. 17 można tam spotkać popijających wódkę funkcjonariuszy, a wieczorem służbowe limuzyny odwożą kolejnych uczestników spotkania.

Kolejny lokal w centrum stolicy cieszący się popularnością wśród ludzi służb to serwująca tureckie i śródziemnomorskie potrawy Lokanta przy ul. Nowogrodzkiej. Bywa tu m.in. gen. Janusz Nosek, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Jego koledzy ze Służby Wywiadu Wojskowego bardziej gustują w ukraińskich specjałach restauracji Hawira Kresowa przy ul. Szkolnej. – Nie wiedziałam, że mamy takich gości – dziwi się szefowa lokalu.

Gdzie chodzi Bondaryk

W PRL na podsłuchu były niemal wszystkie warszawskie knajpki. – W niektórych tylko wazonik nie był związany ze służbami – żartuje emerytowany oficer WSI. – Dziś kawiarni jest tak dużo, że pilnowanie wszystkich jest niemożliwe. Nie ma na to po prostu sił i środków.

Dodaje, że teraz stawia się na nagrywanie konkretnych spotkań, które klasyfikuje się jako interesujące, lub obejmuje się podsłuchem na określony czas konkretne knajpki. Dzięki nowoczesnym urządzeniom nie stwarza to problemów nie tylko polskim służbom, ale też wywiadowniom gospodarczym.

– Takie ryzyko jest ogromne – mówi „Rz" Andrzej Barcikowski, były szef ABW. – Dlatego jak jest się szefem służby, to powinno się redukować działalność towarzyską i prowadzenie knajpkowego trybu życia.

Podkreśla, że gdy kierował Agencją, starał się organizować spotkania w siedzibie służby. – Tak było nie tylko bezpieczniej, ale też taniej – tłumaczy. Zdarzało się jednak, że oficjalne delegacje wysokiego szczebla przyjmowano w restauracjach. – Pamiętam, że organizowaliśmy spotkania w Belvedere, Sheratonie, a także w Tradycji przy Belwederskiej. Co ciekawe, jeszcze do końca lat 80. znajdowała się tam warszawska rezydentura KGB – opowiada Barcikowski.

– Nie spotykałem się po knajpach – zapewnia Zbigniew Siemiątkowski, były szef UOP, a potem Agencji Wywiadu. – Chyba że na służbowych kolacjach z delegacjami zagranicznymi. Odbywały się w restauracjach, które preferują polską kuchnię.

– Jako szef służby w knajpach się nie spotykałem, raczej przyjmowałem gości u siebie w gabinecie – wtóruje im gen. Marek Dukaczewski, były szef WSI.

Gdy szefem ABW został Krzysztof Bondaryk, zaczął rozliczać swojego poprzednika. W wywiadzie dla „GW" z lutego 2008 r. ujawnił, że Bogdan Święczkowski często bywał w takich restauracjach, jak: Sfinks, San Marzano i Mexicana. Według Bondaryka jego poprzednik wydał na takie spotkania w ciągu 14 miesięcy 12,5 tys. zł. „Rz" zapytała ABW, do jakich restauracji chodzi najchętniej obecny jej szef. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?