Z wyliczeń Funduszu Ludnościowego ONZ wynika, że 7-miliardowy obywatel Ziemi urodzi się 31 października. Przyrost naturalny zaczyna jednak wyhamowywać.
– Szacujemy, że gdzieś w latach 70. tego wieku liczba ludności osiągnie 9 miliardów, a potem zacznie spadać – mówi „Rz" Siergiej Szerbow z Wiedeńskiego Instytutu Demografii.
Zdaniem demografów liczba ludności rosła lawinowo do lat 90. minionego wieku, potem przyrost wyhamował. Przyczyniło się do tego restrykcyjne przestrzeganie polityki jednego dziecka w Chinach, które w ogromnym stopniu odpowiadały za wzrost światowej populacji. Dziś chińskie społeczeństwo szybko się starzeje i za kilkanaście lat zacznie się kurczyć. Najludniejszym krajem świata staną się Indie, chociaż i tam przyrost naturalny zaczyna maleć.
Bomba demograficzna, o której się mówi od kilku dekad, nie została jednak rozbrojona. Przyrost naturalny będzie rekordowo wysoki w najbiedniejszych regionach świata, zwłaszcza w Afryce Subsaharyjskiej. – Już teraz trudno tam o pracę, pożywienie czy wodę zdatną do picia. Te problemy się jeszcze spotęgują – tłumaczy Siergiej Szerbow.
W Afryce Subsaharyjskiej, gdzie mieszka około 900 milionów ludzi, liczba mieszkańców w ciągu czterech dekad ulegnie podwojeniu. Podobnie może być w Afganistanie i Pakistanie. W efekcie może tam wzrosnąć prawdopodobieństwo konfliktów zbrojnych.