Organizowany przez Jerzego Owsiaka „Przystanek Woodstock" w Kostrzynie nad Odrą w coraz mniejszym stopniu nawiązuje do epoki dzieci kwiatów, a coraz bardziej staje się miejscem zabawy bardzo młodych ludzi, komercyjnych łowów i politycznego lansu polityków jednej opcji. Takie wnioski można wyciągnąć po tegorocznej edycji imprezy.
Tym razem bezpieczniej
Tegoroczny „Przystanek Woodstock" odbył się już po raz osiemnasty, z tego dziesiąty w Kostrzynie nad Odrą. Zagrało ponad sześćdziesięciu wykonawców z Polski i zagranicy, ale gwiazd wielkiego formatu zabrakło. Najbardziej rozpoznawalnymi zespołami były polska grupa rockowa LuxTorpeda i szwedzki Sabaton. Przez woodstockowe pole przewinęło się łącznie ok.350 tys. osób.
- To był kolejny, bardzo spokojny „Woodstock" - przekonywał Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji.
Od 2 do 4 sierpnia w trakcie trwania imprezy Owsiaka zatrzymano 25 osoby posiadające przy sobie narkotyki, zanotowano ok. 51 kradzieży, 6 włamań. Na "Przystanku Woodstock" policjanci zatrzymali też bawiącego się tam 22-latka, który kilka dni wcześniej w Gdyni zabił kobietę.
Ale ci, którzy pamiętają jeszcze początki „Przystanku Woodstock", mogli czuć się rozczarowani. Zamiast fanów rocka - weteranów dawnych jarocińskich festiwali - na woodstockowym polu pojawili się głównie ludzie młodzi i bardzo młodzi. Królowały więc biusty kilkunastoletnich dziewcząt, różowe koszulki i wydekoltowane sukienki. To również głównie nastolatki taplali się w kałużach z błota i ścieków - jednej z najbardziej rozreklamowanych przez media atrakcji „Przystanku".