W ubiegłym roku przybyło 60 tys. osób, które mieszkają za granicą. W sumie jest ich prawie 2,1 mln – wynika z najnowszych danych, opublikowanych wczoraj przez GUS. I choć emigrantów jest mniej niż w rekordowym 2007 r. – wtedy za granicą było 2,27 mln osób, w 2010 r. ich liczba zmalała do 2 mln – eksperci są przekonani, że w tym roku wyjeżdżających przybędzie. Przekonują, że ruszyła właśnie druga fala emigracji.
Wielka Brytania, mimo spowolnienia wzrostu i wskaźnika bezrobocia na poziomie 8 proc., znów staje się emigracyjnym hitem. W 2011 r. liczba przebywających tam Polaków wzrosła, w porównaniu z rokiem poprzednim, o prawie 45 tys. Wczorajsze dane GUS potwierdzają to, o czym informował brytyjski urząd statystyczny. Z opublikowanych latem tego roku danych wynika, że w ubiegłym roku z miliona Polaków przebywających na Wyspach status rezydenta (uprawnia m.in. do zasiłków) miało aż 614 tys. osób. To w porównaniu z 2009 r. wzrost o przeszło 12 proc.
Polacy coraz chętniej wyjeżdżają także do Niemiec, Norwegii czy Szwecji. – Dla nas niepokojące są zwłaszcza emigracje za zachodnią granicę – mówi „Rz" prof. Krystyna Iglicka, demograf i rektor Uczelni im. Łazarskiego. – W Niemczech już dziś bardzo brakuje ludzi, dlatego w parze z emigracją idą procesy integracyjne. A to oznacza, że Niemcy będą się starać, aby ci ludzie pozostali tam już na zawsze – tłumaczy Iglicka.
Jednocześnie zmalała liczba emigrantów w krajach ogarniętych kryzysem, takich jak Hiszpania czy Irlandia. Ale nie wrócili oni do Polski. Osoby, które tam przebywały, przeniosły się np. do Wielkiej Brytanii czy coraz popularniejszej Skandynawii.
– Obecna emigracja różni się od tej sprzed ośmiu lat. To nie jest wyłącznie ucieczka przed bezrobociem. Dziś za pracą wyjeżdżają osoby z wysokimi kwalifikacjami, które za granicą szukają zajęcia, jakie pozwoli im na rozwój zawodowy – mówi „Rz" psycholog społeczny Janusz Czapiński.