Po ubiegłorocznej pladze upadków biur podróży i sprowadzaniu setek turystów do kraju marszałkowie województw mówią teraz: dość. I zapowiadają, że nie będą już organizować dla nich transportu. Powód? Do dziś Skarb Państwa nie zwrócił im za to pieniędzy.
W ub.r. doszło do głośnych bankructw biur. Pięciu z Mazowsza, trzech ze Śląska i dwóch z Wielkopolski. Jako pierwszy upadłość ogłosił Sky Club, który organizował wyjazdy pod własną marką oraz Triady głównie do Egiptu. Później Alba Tour, Africano Travel, Blue Rays, Atena, Elektra Travel, Aquamaris, Mati World Holidays i Summerelse. Na początku września o zawieszeniu działalności poinformowało biuro podróży Filiz.
Łącznie urzędy marszałkowskie z województw mazowieckiego, śląskiego i wielkopolskiego sprowadziły do Polski prawie 7 tys. turystów. Zgodnie z prawem po upadku biura marszałek uruchamia jego gwarancję ubezpieczeniową. Z niej opłacane są koszty powrotu klientów do Polski, a także zaspokajane roszczenia pozostałych osób, które zapłaciły za wycieczkę, ale nie zdążyły na nią pojechać.
Jednak gwarancje okazują się zbyt małe, by opłacić choćby powrót turystów. I urzędy marszałkowskie dopłacają z własnych budżetów. W przypadku Mazowsza było to ok. 190 tys. zł, a województwa wielkopolskiego ponad 273 tys. zł.
Marszałkowie zwrócili się do wojewodów o zwrot poniesionych kosztów. Ci jednak odmówili. Tymczasem np. Regionalna Izba Obrachunkowa w Warszawie uznała, że urząd marszałkowski nie miał prawa płacić za turystów z własnego budżetu (nie zakwestionowała samej idei pomocy obywatelom Polski).