Między szczawiem a homarem

W Polsce w nędzy żyje ok. 700 tys. dzieci. Nie wszystkie głodują, choć wiele z nich nie dojada

Aktualizacja: 16.03.2013 12:04 Publikacja: 16.03.2013 10:06

Sprawa głodnych dzieci rozpaliła emocje Polaków. Stało się tak za sprawą wypowiedzi posła Stefana Niesiołowskiego sprzed niemal dwóch tygodni, który uznał, że podana przez Fundację Maciuś liczba 800 tys. głodujących najmłodszych jest przesadzona. Wnioski Fundacji faktycznie budzą wątpliwości – nie można powiedzieć, że tak duża liczba dzieci permanentnie cierpi głód. Niesiołowski jednak wyrażał się o niedożywieniu dzieci wręcz z pogardą. Powiedział, że jeśli na łąkach rośnie szczaw, to głodu nie ma. – Mirabelki jedliśmy, wyjadałem szczaw z nasypu. (...) A teraz te owoce leżą na ziemi. Szczawiu nikt nie zjada – przekonywał.

„Rz" przyjrzała się temu zjawisku. Przeanalizowaliśmy dostępne dane, rozmawialiśmy z ekspertami, ministrem pracy, urzędnikami w gminach odpowiedzialnymi za dożywianie. Wnioski? W Polsce istnieje ogromna rzesza dzieci żyjących w skrajnie trudnych warunkach materialnych. Nie można jednak powiedzieć, że wszystkie z nich cierpią głód.

Prawdziwe biedne dzieci

Na początek liczby uzmysławiające ogrom zjawiska biednych dzieci. Co trzeci noworodek w kraju przychodzi na świat w biedzie lub nędzy. W 2013 r. 132 tys. świeżo upieczonych rodziców otrzyma socjalny dodatek wypłacany najuboższym. W tym czasie urodzi się ok. 380 tys. dzieci, zatem blisko 35 proc. z nich przyjdzie na świat w rodzinach ledwo wiążących koniec z końcem. Miesięczny dochód na osobę nie przekracza tam 539 zł. To poziom pozwalający z wielkim trudem zaspokoić jedynie podstawowe potrzeby życiowe. Tzw. minimum egzystencji, tj. granica fizycznego przetrwania, wynosi 500 zł. Podobnie było w latach ubiegłych. W 2011 r. dodatek wypłacono 41 proc. świeżo upieczonym rodzicom, w 2010 r. – 44 proc.

Biedę najmłodszych potwierdzają też dane dotyczące liczby dzieci korzystających z zasiłków rodzinnych, też adresowanych do najuboższych. Korzysta z nich 3 mln osób do 24 lat, a wszystkich osób w tym wieku żyje 10,9 mln. Czyli 27,5 proc. z nich żyje w biedzie.

Także w badaniach GUS powtarza się prawidłowość: skrajnym ubóstwem najbardziej zagrożone są młode rodziny wychowujące potomstwo. W 2011 r. poniżej minimum egzystencji żyło 6,7 proc. Polaków. Najwięcej biednych było wśród rolników, rencistów i małżeństw z dziećmi. Ekstremalna bieda dotyka zwłaszcza rodziny mające na utrzymaniu czworo dzieci lub więcej. Tam w takich warunkach żyje co czwarte dziecko. W rodzinach z trojgiem odsetek ten wynosi 9,8 proc. W mniejszych rodzinach jest to średnio 3 proc. Co to oznacza? Około 800 tys. dzieci w Polsce żyje w skrajnej nędzy.

Także badania międzynarodowe wskazują jednoznacznie, że to właśnie najmłodsi są ponadprzeciętnie narażeni na biedę. Najnowsze: „Dochody i warunki życia ludności Polski. Raport z badania EU-SILC 2011". Znajdujemy tam wskaźnik zagrożenia ubóstwem po uwzględnieniu pomocy ze strony państwa. I znów ta sama zależność – dla osób 0–17 lat wynosi on 22 proc. i jest najwyższy. Średnia to 17,7, dla osób 65+ – 14,7. Jeśli natomiast przyjrzymy mu się dla rodzin 2+3 – eksploduje do 34,6 proc. Jest rekordowy.

– Ubóstwo dotyczy głównie młodych – mówi Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Tłumaczy, że jesteśmy  pod tym względem podobni do krajów regionu. – U nas jednak jest to najbardziej jaskrawe – podkreśla.

Głodni najmłodsi

Wiemy już zatem, że dzieci w Polsce są ponadprzeciętnie narażone na ubóstwo. Teraz spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, ile najmłodszych jest niedożywionych i głodnych. Tu zaskoczenie. Nie ma właściwie żadnych pełnych raportów, badań czy danych na ten temat. – Szacując to zjawisko, posiłkujemy się ogólnie dostępnymi danymi statystycznymi, pamiętajmy też, że trudno je badać  – mówi nam dr Dorota Głogosz z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. W podobnym tonie wypowiada się prof. Stanisława Golinowska z Instytutu Zdrowia Publicznego UJ CM, autorka raportów „Polska bieda". Zwraca uwagę, że powinniśmy się bacznie przyglądnąć jakości żywienia najmłodszych. Zapytaliśmy też o dane o niedożywionych dzieciach w resorcie pracy. Także tutaj dane są szacunkowe, twarde fakty, którymi dysponuje resort, to liczba osób objętych rządowym programem „Pomoc państwa  w zakresie dożywiania".

Sami zatem próbujemy oszacować to zjawisko – przypomnijmy, Fundacja Maciuś (mimo prób nie udało nam się skontaktować z jej przedstawicielami) mówi o 800 tys. głodnych dzieci. To ta liczba doprowadziła do furii posła Niesiołowskiego.

Rozmawiamy z gminami. Elżbieta Frejowska, wójt gminy Nagłowice (woj. świętokrzyskie), mówi nam, że na jej terenie mieszka 420 uczniów uczęszczających od klasy O do gimnazjum. – Z tej liczby 154 jest dożywianych w ramach rządowego programu, do którego dopłacamy ok. 20 proc. – mówi Frejowska. Tłumaczy, że dzieci te są wyselekcjonowane przez pomoc społeczną, czyli ich dochód jest bardzo niski. Frejowska dodaje, że Fundacja Maciuś dofinansowuje dodatkowo śniadania dla 121 dzieci. Podobnie, jeśli chodzi o liczbę dzieci, jest w sąsiednich gminach. Gorzej jest w gminie Strzegowo. – Na 1000 dzieci pomoc trafia do 437 – mówi Joanna Podrzustka, kierownik tamtejszego ośrodka pomocy społecznej. Ale już zupełnie inaczej jest w podwarszawskiej gminie Radzymin. Tutaj niespełna 10 proc. dzieci korzysta z nieodpłatnych obiadów.

Jakie wnioski? Około 20–30 proc. najmłodszych wymaga wsparcia. Czyli odzwierciedla to wskaźnik ubóstwa najmłodszych. Podobną skalę zjawiska można też wyczytać z rządowych danych. Jak podaje nam resort pracy na podstawie przygotowanych dla nas szacunkowych danych, z dożywiania korzystało w 2012 r. 690 tys. uczniów. A dzieci w wieku 6–19 lat żyje w Polsce 3,9 mln. Blisko 20 proc. z nich potrzebuje więc pomocy.

Teraz najważniejsze. To, że te dzieci są ubogie i korzystają z rządowego programu, nie oznacza, iż głodują. Tu piłka jest po stronie posła Niesiołowskiego. Z drugiej jednak strony, nie można twierdzić, że mają zaspokojone wszystkie potrzeby żywieniowe. Pewne jest, że jedzą ciepły posiłek w szkole. Trudno natomiast stwierdzić, jaka część z nich po pierwsze nie dostaje w domu wystarczającej ilości pożywienia, a po drugie, jakiej jest ono jakości. Wiele z nich nie dostaje też posiłków, gdy szkoła jest zamknięta. Te wnioski potwierdzają pracownicy gmin. Twierdzą, że program dożywiania celnie i adekwatnie trafia do potrzebujących dzieci. – Nie wydaje mi się, by wszystkie dożywiane dzieci były permanentnie głodne. Choć żyją skromnie – mówi Frejowska. Podobnie uważa Halina Kondradczyk, kierownik Zespołu Oświatowego w Radzyminie. – Dożywiamy dzieci potrzebujące pomocy. Trudno oczywiście powiedzieć, co jedzą ponadto, choć pomoc społeczna stara się identyfikować ich problemy – mówi. Podobnie mówią eksperci. – Oceniam, biorąc pod uwag wskaźniki dotyczące ubóstwa najmłodszych, że niedożywionych lub głodnych jest ok. 8 proc. ich populacji. Ok. 600 tys. dzieci w Polsce cierpi z tego powodu, choć zastrzeżmy, że chodzi tu zapewne częściej o niedożywienie niż permanentny głód – mówi Głogosz.

Coca-cola ze smoczka

Poza ilością żywności liczy się też jej jakość. Prof. Stanisława Golinowska bije na alarm: – Prawdziwym problemem nie jest to, że część dzieci niedojada, ale fatalna jakość żywienia wszystkich najmłodszych. To, zdaniem Golinowskiej, dramatyczne wyzwanie. – Znane są przypadki, gdy matki podają niemowlętom coca-colę, a na koloniach SOS były dzieci, które nie znały zup i surówek, bo zawsze jadły kanapki czy chipsy i popijały słodkimi napojami – mówi Golinowska.

Eksperci wskazują, że dzieci jedzą źle także w rodzinach zamożniejszych. Przestrzegają, że jeśli tego nie zmienimy, będzie  zmniejszać się potencjał zdrowotny oraz kondycja ludzi dorosłych w przyszłości.

Mąka tańsza od mięsa

Niedożywienie dzieci to realny problem. Musimy pamiętać o ogromnej rzeszy dzieci żyjących w nędzy lub niedostatku. Trudno przyjąć, że otrzymywany raz dziennie posiłek w szkole zaspokoi ich potrzeby żywieniowe. Nie mówiąc już o innych. Trudno też powiedzieć, jak jest w ich domach. Zapewne bardzo różnie. Część rodziców robi, co może, by je nakarmić, część nie ma na to pieniędzy i sił lub robi to, by zaspokoić głód, nie dostarczając potrzebnych składników diety. Zgodnie z zasadą, że mąka jest tańsza od mięsa.

Państwo powinno przyjrzeć się polityce wobec rodzin. Na pewno mocniej trzeba wspierać wielodzietnych, bo gros niedożywionych dzieci żyje tam. Może na przykład zachęcać gminy do wprowadzania kart rodzin wielodzietnych, które zmniejszają koszty ich życia.

Najlepszą receptą na głód dzieci jest jednak w ostatecznym rozrachunku wzrost gospodarczy i praca. Nieprzypadkowo Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy, prezentując tydzień temu w Sejmie informację o polskiej biedzie zaczął od słów: „Wolter mówił, że to praca oddala od nas wielką niedolę, jaką jest ubóstwo".

Trudno się z nim nie zgodzić. Tyle tylko, że jak na razie na rynku pracy nie dzieje się najlepiej. Między innymi przez zaniedbania rządu: wciąż istniejące bariery biurokratyczne dla firm, nieprzyjazne wobec firm państwo, podnoszenie podatków i składek czy zezwolenie, by silniejsi i lepiej reprezentowani żyli na koszt pozostałych.

Sprawa głodnych dzieci rozpaliła emocje Polaków. Stało się tak za sprawą wypowiedzi posła Stefana Niesiołowskiego sprzed niemal dwóch tygodni, który uznał, że podana przez Fundację Maciuś liczba 800 tys. głodujących najmłodszych jest przesadzona. Wnioski Fundacji faktycznie budzą wątpliwości – nie można powiedzieć, że tak duża liczba dzieci permanentnie cierpi głód. Niesiołowski jednak wyrażał się o niedożywieniu dzieci wręcz z pogardą. Powiedział, że jeśli na łąkach rośnie szczaw, to głodu nie ma. – Mirabelki jedliśmy, wyjadałem szczaw z nasypu. (...) A teraz te owoce leżą na ziemi. Szczawiu nikt nie zjada – przekonywał.

Pozostało 93% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie