Pani sędzia na podstawie przeprowadzonego przez nią postępowania dowodowego stwierdziła, że nie ma podstaw by przyjąć, że w rodzinie była przemoc. Wskazała, że dzieci powinny wrócić pod opiekę rodziców – relacjonuje mec. Barbara Sczaniecka, reprezentująca przed sądem Bajkowskich. Dodaje, że sędzia podkreślała też, że ostatnią rzeczą jaką powinien dopuszczać się sąd rodzinny jest rozbijanie rodziny.
Mec. Sczaniecka wskazuje ponadto, że sąd zapoznał się z toczącym się postępowaniem prowadzonym przez prokuraturę o rzekome znęcanie się. – Ani z treści zeznań dzieci, ani matki absolutnie nie wynika by akty przemocy miały w tym domu miejsce - relacjonuje adwokat.
Waldemar Żurek, rzecznik sądu okręgowego w Krakowie tłumaczy z kolei, że zmieniły się okoliczności, na podstawie których sąd przesądził o odizolowaniu dzieci od rodziców. - Mamy sygnały, że pogorszyły się relacje dzieci z rówieśnikami w domu dziecka. Ojciec przedstawił zaświadczenie, że podjął terapię i uznał, że jego metody wychowawcze były niewłaściwe. Rodzina jest otoczona opieką kuratora – tłumaczy RZ sędzia Żurek. I dodaje: - Należy się cieszyć, że ta sytuacja przybiera taki obrót, bo priorytetem jest to, by rodzice zweryfikowali swoje zachowanie, a dzieci wróciły do domu.
Jakie będą dalsze losy rodziny Bajkowskich? Wciąż toczy się postępowanie, które zakończy się wyrokiem. Sąd wysłucha jeszcze co najmniej trzech świadków – m.in. znajomych Bajkowskich, którzy mieszkali z nimi w jednym domu wynajętym im przez zatrudniającą ich firmę. Ponadto ekspertyzę dotyczącą m.in. opinii Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego, na podstawie której 30 stycznia sąd orzekał o odebraniu Bajkowskim dzieci, przygotować ma Instytut Ekspertyz Sądowych. Sprawa ostatecznie może się zakończyć jeszcze w lecie tego roku.
- Wielka radość – komentuje na gorąco Bartosz Bajkowski, ojciec dzieci. – Wracamy z synami do domu, mam nadzieję, że już nie wrócą do domu dziecka – mówi RZ.