– Do mojej śmierci pośrednio przyczyniła się kontrola Urzędu Kontroli Skarbowej (...) Naliczyła podatek dochodowy od gruntów w Mysłakowicach, które nabyłem w celu prowadzenia gospodarstwa rolnego, a nie w celach handlowych – czytamy w datowanym na 28 maja 2013 r. liście pożegnalnym Jana Gródka, rolnika spod Jeleniej Góry. 13 czerwca wsiadł do samochodu i rozpędzony wjechał do pobliskiego zalewu. Zostawił troje dzieci i żonę.
Jego syn 20 czerwca wieczorem, dzień przed pogrzebem, obkleił Urząd Skarbowy i Urząd Kontroli Skarbowej w Jeleniej Górze klepsydrami ojca. Jak wynika z naszych informacji nazajutrz naczelnik urzędu skarbowego zorganizował zebranie, podczas którego zabronił pracownikom wypowiadania się w tej sprawie.
Co doprowadziło Jana Gródka do takiej desperacji? Zamieszkały w Mysłakowicach rolnik powiększał gospodarstwo rolne i obracał ziemią. – Na początku mieliśmy 15 ha, doszliśmy do 80 ha – mówi „Rz” Patryk Gródek, jego 22-letni syn.
Wszystko wskazuje na to, że rolnik padł ofiarą praktyki fiskusa, który doszukuje się obowiązku podatkowego przy obrocie ziemią. W latach 2007–2010 szukał osób, które sprzedają grunty rolnicze i chciał im naliczać VAT. Orzecznictwo spowodowało jednak zaprzestanie tych praktyk – pisaliśmy o tym w „Rz” m.in. w artykule „Obrót gruntami: jak nie VAT-em go, to PIT-em” w sierpniu 2012 r. Jest jednak kruczek – fiskus może nałożyć daninę, jeśli wcześniej zmieniono klasyfikacje gruntu lub zmieniono plan zagospodarowania przestrzennego.
W obawie o niejasności z tym związane pan Gródek wystąpił o interpretację do urzędu skarbowego, który potwierdził, że ziemia rolnicza pod cele rolnicze nie jest objęta VAT. Spał zatem spokojnie.