Gdyby wybory parlamentarne odbyły się dziś, do urn poszłoby zaledwie 36 proc. uprawnionych do głosowania – wynika z przedstawionych w środę wyników „Diagnozy Społecznej”, największego badania socjologicznego w Polsce.
Zdaniem ekspertów to skutek zmęczenia Polaków nie tylko koalicją, ale także rozczarowania reformami przeprowadzonymi po 1989 r. i systemem demokratycznym.
– Gdyby prognozy dotyczące frekwencji się potwierdziły, to mielibyśmy do czynienia z delegitymizacją systemu. Coraz mniej obywateli decyduje o losach państwa – mówi prof. Janusz Czapiński, autor badania.
Z „Diagnozy” wynika, że aż 43,9 proc. ankietowanych uważa, że reformy przeprowadzone po 1989 r. nie udały się. To o blisko 6 pkt proc. więcej niż przed dwoma laty. Rozczarowani obecną sytuacją są zwłaszcza wyborcy Solidarnej Polski oraz Prawa i Sprawiedliwości. Negatywnie o reformach wypowiedziało się 63,3 proc. zwolenników SP i 61,6 proc. wyborców PiS.
– Szczególnie niepokojące jest to, że gwałtownie wzrosła liczba przeciwników ustroju demokratycznego. W 2011 r. było to 3,6 proc. ankietowanych. Dziś jest to już 5,8 proc. – mówi Czapiński i dodaje, że jeśli szybko nie zostanie zahamowany taki trend, to może dojść do gwałtownych wystąpień przeciwko władzy.
Jego zdaniem główną przyczyną niezadowolenia jest nie kryzys, ale chęć powrotu do narodowo-katolickich wartości. Z badań wynika, że społeczeństwo z roku na rok się bogaci (chociaż pogłębia się też skrajne ubóstwo), a z życia zadowolonych jest blisko 80 proc. Polaków.