Dla Anglii zysk, dla Polski strata

Polacy budujący dobrobyt nie w kraju, lecz w Wielkiej Brytanii to dla nas strata – mówią eksperci.

Publikacja: 19.11.2013 12:00

Dla Anglii zysk, dla Polski strata

Foto: ROL

Imigranci zarobkowi, którzy przyjechali w ciągu ostatniej dekady z Europy na Wyspy – w ogromnej mierze chodzi tu o Polaków – to dla Brytyjczyków same korzyści. Tak wynika z najnowszych danych publikowanych przez tamtejsze ośrodki badawcze i instytucje. Wystarczy przywołać kilka zaledwie danych, by przekonać się, jak bardzo krzywdzące jest oskarżanie przyjezdnych – na Wyspach coraz częściej słychać takie głosy – o żerowanie na tamtejszej gospodarce.

University College London opublikował na początku tego miesiąca raport, z którego wynika, że imigranci, którzy przybyli po 2000 r., płacą o 34 proc. więcej do budżetu, niż z niego otrzymują. Rocznie ich kontrybucja netto to 25 mld funtów. Z raportu wynika, że aż o 45 proc. mniejsze jest prawdopodobieństwo, że imigranci będą korzystać ze świadczeń socjalnych. – Wśród wszystkich imigrantów w Wielkiej Brytanii Polacy są najmłodsi, najlepiej wykształceni, zarabiają najmniej, nawet w porównaniu z Hindusami i Pakistańczykami. Rzadko korzystają ze świadczeń. Nawet gdy zaczną to robić, pobierać zasiłki na dzieci czy dla bezrobotnych, to i tak gospodarka brytyjska na tym korzysta – ocenia Izabela Grabowska-Lusińska, ekspert Ośrodka Badań nad Migracjami.

Dane dowodzą też, że 32 proc. osób, które przyjechało w ostatniej dekadzie z Europejskiego Obszaru Gospodarczego (to kraje UE plus Norwegia, Islandia i Liechtenstein), ma wyższe wykształcenie. – A pamiętajmy, że 80 proc. przyjezdnych z Europy to Polacy – podkreśla prof. Krystyna Iglicka, rektor Uczelni Łazarskiego.

Badania London School of Economics wskazują z kolei, że tam, gdzie osiedlają się imigranci, mniej jest włamań, rozbojów, kradzieży samochodów. Z danych Office for National Statistics wynika zaś, że imigranci są młodzi i płodni. Dzięki nim Wielka Brytania, która 25 lat temu była drugą po Szwecji najstarszą populacją, w ostatnim roku spadła na 15. pozycję.

Ponadto raporty Office for Budget Responsibility mówią, że dzięki imigrantom brytyjski PKB rozwija się o 0,2 pkt proc. szybciej niż w scenariuszu bez nich. To o ok. 10 proc. szybciej. – Na przykład w latach 2021–2031 PKB rósłby tam bez przyjezdnych w tempie 2,1 proc. rocznie, z nimi będzie to 2,7 proc. Z tych samych badań wynika, że dzięki imigrantom w 2062 r. dług publiczny Wielkiej Brytanii wyniesie 50 proc. PKB, a nie 90 proc.

Eksperci wskazują, że nie są to tylko suche dane, ale odzwierciedlają one rzeczywistość. – Polacy mają niezwykle silną markę. Słyszałam wręcz, że Litwini podają się za nich, bo nasi rodacy są punktualni, solidni, pracodawcy mogą na nich liczyć – mówi Grabowska-Lusińska. Tłumaczy, że ponieważ są oni zwykle dobrze wykształceni, to nawet pracując w prostych zawodach, są bardziej innowacyjni, elastyczniejsi. Ponadto, co przypomina Grabowska-Lusińska, stara zasada opisywana przez badaczy emigracji mówi, że ludzie wyjeżdżający są efektywniejsi. – Pracują więcej godzin, godzą się na niższe stawki, często nie są obciążeni obowiązkami rodzinnymi. Dlatego nie dziwi mnie, że z danych wynika, iż Brytyjczycy korzystają na przyjazdach – mówi.

Eksperci zwracają też uwagę na inny fenomen. Okazuje się, że po tym, gdy Polacy zadomowili się na Wyspach, zaczynają sięgać po więcej. – Coraz częściej zajmują stanowiska menedżerskie, zakładają własne firmy oraz podejmują kursy i dokształcają się. Zaczynają myśleć o podwyższaniu kwalifikacji – tłumaczy Grabowska-Lusińska.

Co ciekawe, dostrzegają to także rodzime uczelnie. Jednym z przedsięwzięć adresowanych do naszych emigrantów jest Polski Ośrodek Naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Londynie. – Powstał w 2012 r., by kształcić naszych emigrantów na ambasadorów relacji polsko-brytyjskich – wyjaśnia prof. Arkady Rzegocki, szef projektu.

To, co dla Brytyjczyków jest zyskiem, dla nas jest stratą. Paweł Kaczmarczyk z UW uważa, że w długiej perspektywie, w dobie starzenia się społeczeństwa, emigracja jest niekorzystna. Prof. Iglicka mówi ostrzej: To gra zero-jedynkowa. Oni zyskują, my tracimy.

Eksperci podkreślają, że polskie władze powinny zrobić jak najwięcej, by choć część naszych rodaków wróciła oraz by kolejni nie uciekali szukać lepszego życia za granicą.

Imigranci zarobkowi, którzy przyjechali w ciągu ostatniej dekady z Europy na Wyspy – w ogromnej mierze chodzi tu o Polaków – to dla Brytyjczyków same korzyści. Tak wynika z najnowszych danych publikowanych przez tamtejsze ośrodki badawcze i instytucje. Wystarczy przywołać kilka zaledwie danych, by przekonać się, jak bardzo krzywdzące jest oskarżanie przyjezdnych – na Wyspach coraz częściej słychać takie głosy – o żerowanie na tamtejszej gospodarce.

University College London opublikował na początku tego miesiąca raport, z którego wynika, że imigranci, którzy przybyli po 2000 r., płacą o 34 proc. więcej do budżetu, niż z niego otrzymują. Rocznie ich kontrybucja netto to 25 mld funtów. Z raportu wynika, że aż o 45 proc. mniejsze jest prawdopodobieństwo, że imigranci będą korzystać ze świadczeń socjalnych. – Wśród wszystkich imigrantów w Wielkiej Brytanii Polacy są najmłodsi, najlepiej wykształceni, zarabiają najmniej, nawet w porównaniu z Hindusami i Pakistańczykami. Rzadko korzystają ze świadczeń. Nawet gdy zaczną to robić, pobierać zasiłki na dzieci czy dla bezrobotnych, to i tak gospodarka brytyjska na tym korzysta – ocenia Izabela Grabowska-Lusińska, ekspert Ośrodka Badań nad Migracjami.

Społeczeństwo
Życzliwość polskich służb dla Walusia. Prezenty świąteczne i kiełbasa przemycana za kraty
Społeczeństwo
Jest śledztwo prokuratury w sprawie śmierci profesora warszawskiej uczelni
Społeczeństwo
Taka pogoda czeka nas do świąt. Najnowsze prognozy IMGW
Społeczeństwo
IPN szuka ofiar niemieckiego obozu dziecięcego przy Przemysłowej w Łodzi
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Społeczeństwo
Policja apeluje o pomoc. Zaginął profesor warszawskiej uczelni