Prokuratura Rejonowa w Krakowie-Podgórzu umorzyła postępowanie w sprawie fizycznego i psychicznego znęcania się przez państwa Bajkowskich nad trzema ich synami. Co więcej, wyjaśniła pojawiające się w mediach zarzuty w stosunku do nich i wzięła ich w obronę.
Bulwersująca sprawa dzieci odebranych rodzicom toczyła się głównie w sądach, ale równolegle zajmowała się nią prokuratura. Wnioskował o to sąd, decydując w styczniu, że młodzi Bajkowscy mają trafić do domu dziecka.
W decyzji prokuratury czytamy m.in., że „z zeznań wychowawczyni chłopców, jak i opinii szkolnych wynika w sposób jednoznaczny, że rodzice prawidłowo realizowali obowiązki wychowawcze, interesowali się postępami dzieci w nauce, dbali o ich rozwój intelektualny".
Śledczy piszą ponadto: „Ustalono, że żadna z przesłuchanych w sprawie osób: nauczycielka, psychologowie z RODK (Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny – red.), pracownicy MOPS (Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej – red.), nigdy nie widzieli u dzieci jakichkolwiek obrażeń. Również małoletni nie skarżyli się na zachowanie rodziców, a jedynie, jak sami zeznali na to, że niewłaściwe zachowanie, przeklinanie, bicie brata dostawali kary w postaci: zakazu gry na komputerze, spożywania słodyczy, wychodzenia na pole. Oczywiście w sytuacjach wyjątkowych ojciec (co wynika z zeznań jego, żony i dzieci) stosował klapsy, ale były to sytuacje sporadyczne, poprzedzone wcześniejszym upomnieniem i rozmową z dzieckiem. To zachowanie nie miało na celu dręczenia, upokarzania dziecka, a jedynie jego zdyscyplinowanie".
Śledczy wyjaśniają też obrosłe już w mediach legendą epizody – rzekome przywiązywanie dzieci do psiej budy oraz klękanie za karę na grochu. Czytamy: „Zdarzyło się raz, że podczas wycieczki do Muzeum Etnograficznego, w ramach półkolonii, jeden z chłopców chciał zobaczyć, jakie kary stosowano dawniej. W związku z tym klęknął na grochu". Nie było wtedy z nim rodziców.