"Rz": Stopa bezrobocia w grudniu 2013 r. wyniosła 13,4 proc. Dokładnie tyle, ile pod koniec 2012 r. Jak to się stało, że bezrobocie licząc rok do roku nie wzrosło, chociaż gospodarka ostro przyhamowała?
Jacek Męcina, wiceminister pracy i polityki społecznej: Bardzo baliśmy się tego, że w 2013 r. bezrobocie pójdzie ostro w górę. Zwłaszcza, że pod koniec 2012 r. mieliśmy do czynienia z ogromną falą zwolnień grupowych. Dlatego już 2. stycznia ubiegłego roku Powiatowe Urzędy Pracy dostały pieniądze na aktywną walkę z bezrobociem. Potem przez cały ubiegły rok wspieraliśmy te działania urzędów. Jak widać, opłaciło się.
Interwencjonizm na rynku to sprawa dyskusyjna. Są eksperci, którzy uważają, że lepiej jest wspierać przedsiębiorczość i ułatwiać jej prowadzenie niż pompować pieniądze w rynek.
Ja też jestem zwolennikiem deregulacji i wspierania przedsiębiorczości. Ale też uważam, że są takie sytuacje, kiedy takie interwencje są konieczne. I takim okresem był miniony rok. Proszę porównać poprzedni dołek kryzysu czyli rok 2009 do roku 2013. W 2009 r. mieliśmy rozbuchaną konsumpcję,ludzie nadal brali kredyty hipoteczne, wciąż rosły wynagrodzenia, eksport miał całkiem niezłe wyniki. W 2013 r. przede wszystkim siadła konsumpcja, bo ludzie tracili pracę i przestawali kupować. Dzięki wsparciu jakie otrzymał rynek pracy udało się częściowo powstrzymać falę zwolnień, a Polacy mogli więcej konsumować. Wsparcie dla pracowników to był też element poprawiający w Polsce nastroje, dzięki czemu teraz łatwiej jest wychodzić z kryzysowego dołka.
Jutro na konferencji prasowej premier ma mówić o tym, że jednym z priorytetów rządu na rok 2014 będzie walka z bezrobociem. Jak to będzie wyglądało?