Nawet 77 osób personelu ma czuwać nad 10 pacjentami z Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym (KOZZD) w Gostyninie, do którego na wniosek sądu może trafić Mariusz Trynkiewicz. Pedofil i zabójca czterech nastolatków 11 lutego kończy odsiadkę 25 lat więzienia i teoretycznie mógłby wyjść na wolność. Ponieważ jednak eksperci sądowi ostrzegają, że Trynkiewicz może znowu zabijać – na mocy tzw. ustawy o bestiach – sąd najprawdopodobniej skieruje go do ośrodka na Mazowszu.
KOZZD to novum w polskiej psychiatrii – pierwsza instytucja, w której niebezpieczni przestępcy po zakończeniu kary trzymani będą na oddziale bez cel i krat. Mieści się w jednym z budynków ukrytego w lesie Regionalnego Ośrodka Psychiatrii Sądowej (ROPS). Na Trynkiewicza czeka tu pokój w odcieniach fioletu, tapczan, plastikowy stolik i umywalka. Przez przeszklone drzwi w każdej chwili może zajrzeć lekarz lub pielęgniarka, a pacjenta przez całą dobę śledzi kamera monitoringu. – Nie mamy takich zabezpieczeń jak zakład karny, więc nadrabiamy liczbą personelu. Chodzi o demonstrację siły – tłumaczy dyrektor ośrodka dr Ryszard Wardeński, który przez ostatnie 15 lat istnienia ROPS zetknął się z ok. 500 oskarżonymi chorymi psychicznie. – To byli ludzie, których do zabójstwa popychała choroba. Łatwiej było ich leczyć, bo czyn nie był zgodny z ich osobowością. W przypadku pacjentów nowego ośrodka, czyli osób z zaburzeniami osobowości, sytuacja jest trudniejsza, bo zachowania patologiczne mieszczą się w schemacie ich osobowości. Psychopaci nie mają empatii i nie potrafią też wyciągnąć wniosków z dotychczasowych doświadczeń życiowych – tłumaczy dr Wardeński.
W Gostyninie planuje ich leczyć za pomocą terapii poznawczo-behawioralnej, polegającej na rozpoznaniu i modyfikacji schematów i wzorców poznawczych, a następnie próbie ich zmiany. Kłopot w tym, że w przypadku psychopatów uznaje się to za niemożliwe. – Przed nami wyzwanie opracowania procedur i sposobów leczenia – mówi Wardeński. Jego największym zmartwieniem jest zapewnienie bezpieczeństwa samym pacjentom. – Mogą być dla siebie groźni. Zdarza się, że jeden drugiego udusi w WC, bo go nie lubi, ale w ROPS nigdy się to jeszcze nie zdarzyło – mówi.
Utrzymanie ośrodka dla 10 byłych penitencjariuszy kosztować ma 7 mln zł rocznie, a w tym roku – 5 mln zł. Jeśli pacjentów przybędzie, w planach jest budowa kolejnego pawilonu na 60 łóżek.
Marek Balicki, były wiceminister zdrowia i dyrektor Centrum Zdrowia Psychicznego na warszawskiej Woli, podkreśla, że tzw. ustawa o bestiach, pozwalająca umieszczać byłych więźniów w ośrodku, który stanowi rodzaj szpitala więziennego, jest sprzeczna z konstytucją. – Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, którego jestem członkiem, przypomina, że osoby z zaburzeniami osobowości nie są chore psychicznie i jako takie poddają się leczeniu farmakologicznemu. W dodatku umieszczając je w ośrodku zamkniętym, karzemy je podwójnie – dodaje Balicki. I podkreśla, że PTP opowiada się za innymi formami dozoru, w tym policyjnego.