W Polsce co roku orzeka się około 65–70 tys. rozwodów. Oznacza to, że w tej chwili w rozbitych rodzinach wychowuje się około 1,5 mln dzieci. Wagę problemu dostrzegł rzecznik praw dziecka, rozpoczynając kampanię „Jestem mamy i taty". Celem trwającej już od marca akcji jest – jak sam pisze – przypomnienie dorosłym, że dzieci należy traktować podmiotowo, a jednym z najważniejszych praw, które posiadają, jest prawo do kontaktów z obojgiem rodziców.
Zemsta bez sensu
Statystyki prezentowane przez organizacje zrzeszające ojców (potwierdzone w innych źródłach) mówią o tym, że w 97 proc. wyroków sądowych miejsce pobytu dziecka jest wyznaczane przy matce. W Polsce trwa okradanie ojców z należnych im praw i obowiązków oraz – jak mówią – sprowadzanie ich do roli bankomatów, a w najlepszym razie weekendowych ojców. Matki w sytuacji konfliktowej tworzą zły obraz ojca u dziecka, sądy od lat postępują zgodnie ze schematem: matka lepiej wychowa dziecko, tata może się z nim widywać w weekendy i ma płacić alimenty.
W 2013 roku prawie połowę wszystkich spraw wpływających do rzecznika praw dziecka Marka Michalaka stanowiły sprawy okołorozwodowe. Sprawą kilkakrotnie zajmowały się połączone sejmowe komisje Polityki Społecznej i Rodziny oraz Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Dlaczego więc, skoro wszyscy zauważają, że jest źle, sytuacja się nie poprawia? – Wielu rzeczy nie da się zmienić, ale wiele można w ramach już obowiązującego prawa – zauważa adwokat Mariusz Stelmaszczyk, specjalizujący się w tego rodzaju problematyce.
Ojcowie denerwują się, że ustala się miejsce pobytu dziecka przy tym rodzicu, z którym dzieci przebywają. Przeważnie jednak to ojcowie się wyprowadzają lub są wyrzucani, a jeśli odchodzą matki, zabierają ze sobą dziecko, ono zaś musi być gdzieś zameldowane – wiąże się to z wieloma czysto praktycznymi kwestiami. Niekoniecznie oznacza to rzecz jasna, że rodzice nie mogą sprawować opieki równoważnej (np. tydzień na tydzień), a jedno z rodziców nie musi mieć ograniczonej władzy rodzicielskiej.