Wraz z pytaniami o zimowe igrzyska olimpijskie 25 maja mieszkańcy Krakowa mają odpowiedzieć na trzy inne pytania. Jedno z nich dotyczy budowy metra.
Zabiegała o to lokalna Platforma Obywatelska. Dlaczego? – Kraków jest drugim co do wielkości miastem w Polsce. W tej chwili jest u nas zameldowanych 758 tys. osób, a z wielkości poboru wody można mówić, że jest to 1,1 mln. Miasto wciąż się rozwija. Poza stolicą tylko w Krakowie przybywa mieszkańców wśród dużych aglomeracji. I tak będzie nadal. W ciągu 15 lat przybędzie u nas dodatkowo 150–200 tys. ludzi – mówi Grzegorz Stawowy, szef radnych PO w Krakowie.
Jego zdaniem jest podstawa, by wybudować podziemną kolejkę. A tylko jedna linia w Krakowie według różnych szacunków ma kosztować od 7 do 10,7 mld zł. – Jedną trzecią musi pokryć miasto. To byłby jego największy wydatek inwestycyjny, dlatego zanim zaczną się prace, chcemy o metro zapytać mieszkańców – tłumaczy radny.
Sam krakowski samorząd na razie dość sceptycznie podchodzi do pomysłu. – W Krakowie już w latach 70. ubiegłego wieku zrodził się pomysł budowy metra. Wówczas wyliczono, że jedyną rentowną linią byłaby ta prowadząca do Huty im. Lenina. Dziś Huty nie ma, a liczba osób, które pracują w tamtym miejscu, zmniejszyła się kilkakrotnie – zauważa Monika Chylaszek, rzecznik Krakowa.
Przyznaje, że w tej części miasta realizowany będzie projekt „Nowa Huta przyszłości", gdzie ma powstać wielkie centrum biurowo-mieszkalne. – Właściwe nowe miasto. Prezydent jest zdania, że gdy ta inwestycja już powstanie, a będzie to za 10–20 lat, metro by się przydało – mówi Chylaszek. Podkreśla, że Kraków stawia na tramwaje, których budowa jest szybsza, tańsza i więcej mieszkańców może korzystać z takiej inwestycji. Poza tym samo utrzymanie metra kosztowałoby ok. 100 mln zł. – A to oznacza, że te pieniądze trzeba skądś zabrać – wyjaśnia.