– Nasza branża działa w ten sposób od lat i ZUS nigdy tego nie kwestionował. To szukanie pieniędzy na siłę – mówi nam Andrzej Fudała, dyrektor finansowy firmy TNS Polska. To główny zarzut przedsiębiorców w stosunku do ZUS, który kontroluje obecnie firmy badające rynek i opinię, masowo podważając stosowane przez nie umowy o dzieło.
Firmy wykorzystują takie umowy, bo zatrudniają często osoby, którym zlecają na przykład przeprowadzenie ankiet, tzw. wywiadów pogłębionych, czy prace badawcze.
Sebastian Starzyński, właściciel firmy ABR Sesta, mówi, że ZUS sprawdzał ich trzy lata wcześniej i uznał, że wszystko jest w porządku. – Widać zatem, że to zależy od nastawienia zakładu – twierdzi. Tłumaczy, że ZUS domaga się składek za pracę 70 osób. – Może to być kwota kilkuset tysięcy złotych, co może położyć firmę – przekonuje.
Te opowieści się powtarzają. Mówi prezes firmy badawczej, zastrzegając sobie anonimowość, m.in. dlatego, że jest w sporze sądowym z ZUS: – Kontrolerzy podważają umowy o dzieło dla zasady, mimo że wcześniej tego nie robili. Dotyczy to nie tylko ankieterów, ale także osób opracowujących dla nas raporty. Co jest dziełem, jeśli nie to?
Jak podaje nasz rozmówca, w jego firmie wątpliwości dotyczą 33 osób, ZUS domaga się ponad 100 tys. zł. Przedsiębiorca przyznaje, że na razie sądy pracy uwzględniają argumenty ZUS, a nie skontrolowanej firmy.